20 lutego 2011

Miłość to trucizna (Trucicielka - Eric-Emmanuel Schmitt)

"ktrya"
Pozwólcie, że przejdę do sedna, póki mam świeże wrażenia. W kolejnym poście będzie organizacyjnie. A teraz zapraszam do poznania miłości oczami dość znanego ze współczesnych francuskich pisarzy: Erica-Emmanuela Schmitta.
Nie wiem, czy o wszystkich jego książkach dotyczących miłości mam napisać w jednym poście, czy recenzje pozostałych zamieścić później osobno. Chyba zdecyduję się na drugą opcję. A więc póki kawa gorąca, spróbuję przerobić moją oryginalną recenzję na potrzeby wyzwania. Jeśliby ktoś chciał przeczytać pierwowzór zapraszam na
bloga.

Książki Schmitta charakteryzują się niebanalnym podejściem do życiowych wartości. Jedną z nich jest właśnie miłość i to ona jest motywem łączącym opowiadania w jego książkach. W Trucicielce jest to miłość, która zatruwa życie. Cztery pełne trucizny opowiadania prezentują ją od innej strony.

W pierwszym opowiadaniu bohaterka jest oskarżona o zabójstwa mężów, ale ostatecznie została uniewolniona. W mieście i w okolicach krąży już o niej legenda i nikt ostatecznie nie wie jaka jest prawda. Marie pewnego razu wchodzi do kościoła, gdzie zastaje nowego wikarego, który swoją dobrocią, intryguje ją. Od tego momentu codziennie pojawia się na nabożeństwie próbując się zbliżyć do niego. Kiedy zauważa, że ojciec zwraca więcej uwagi na grzesznicę, postanawia zdobyć go tym sposobem. Prosi go o spowiedź, w której mówi o zabójstwach, codziennie coraz bardziej dramtyzując obraz, duchowny postanawia ją nie opuścić i nawrócić. Marie jest zadowolona, w pełni usatysfakcjonowana, bo go pragnie i pożąda. Ale pożądanie jaką ją ogarnia nie jest takie jak wszystkie inne. Tu nie chodzi o seksualność. Ksiądz fascynuje bohaterkę duchowo i intelektualnie. Zauroczenie jakie ją ogarnia nie jest równe temu, które czują zazwyczaj kobiety patrzące na atrakcyjnych męzczyzn. To nie fizyczność pociągą Marie, ale duchowość.

Z inną miłością mamy do czynienia w Powrocie. Główny bohater jest marynarzem i jego życie głównie wiedzie się na morzu, gdzie zapomina o rodzinie. Do momentu kiedy otrzymuje telegram, że jego córka nie żyje. On nie wie o którą chodzi i wówczas uświadamia sobie, że właściwie nie zna żadną ze swoich córek. Boi się przybicia do lądu, które będzie ostatecznym wyrokiem, z którą z jego córek już się nie zobaczy. Prawda jaką odkrywa jest dla niego niemożliwa, ale i owocna. Telegram odkrył prawdę o miłości marynarza do swojej rodziny. Postanowił kochać i tą miłość okazywać swoim najbliższym.

W najnowszym tomiku nie brakuje miłości małżeńskiej, która została zawarta w opowiadaniu "Elizejska miłość". Catherine przestała kochać męża od momentu, kiedy poznała do czego on jest zdolny by zdobyć władzę. Henri jest bardzo zaskoczony żont i od tego czasu się męczy. Catherina jest tytułową trucicielką, która różnymi intrygami mści się, czerpiąc z tego dziką satysfakcję.
Można by powiedzieć, że to co się dzieje pomiędzy małżonkami pary prezydenckiej za kulisami to jest nienawiść w najczystszej postaci. Otóż nie, proszę państwa, to świadectwo jaką trucizną jest miłość i jak trucizna może być świadectwem największej miłości, która rozgrywa się w Elizejskim Pałacu".

Nie chciałam zdradzać zakończenia opowiadań, które są bardzo zaskakujące, dlatego moje "analizy" są trochę powierzchowne. Ale wolę powierzchowność niż odebranie przyjemności z lektury i moment zaskoczenia jaki nam towarzyszy w Trucicielce.

2 komentarze:

  1. O, już pierwsza recenzja! Miło, że przekształciłaś ją 'pod wyzwanie'. Dzięki za tekst! gdybyś mogła tylko zmienić czcionkę na normalną, byłoby super!
    Co do książki - Schmitt mnie mocno drażni i raczej nie mam zamiaru sięgać po jego następne utwory... Bardzo mnie do siebie zraził i chyba moja przygoda z tym autorem skończyła się na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja chętnie zapoznam się z "Trucicielką" ( ta niesamowita okładka tak mnie kusi), bardzo lubię opowiadania, z pewnością dam tej książce
    szansę :)

    OdpowiedzUsuń