13 grudnia 2011

Kiki van Beethoven - Eric-Emmanuel Schmitt


Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tytuł: Kiki van Beethoven
Tytuł oryginalny: Quand je pense que Beethoven est mort alors que tant de cr`etins vivent
Język oryginalny: francuski
Tłumaczenie: Agata Sylwestrzak – Wszelaki
ISBN: 978-83-240-1642-6
Wydanie: I
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2011
Stron: 147
Moja ocena: 5/6

„Powiedzmy to sobie otwarcie: wspólne mieszkanie z Beethovenem nie okazało się łatwe, bo gość ma ciężki charakter, twarde przekonania, mówi, krzycząc, no i nie słyszy. Na początku tylko go słuchałem, zgadzałem się z nim, byłem mu posłuszny. To był najlepszy okres. Przez te lata wiele wniósł do mojego życia, przede wszystkim taką zasadniczą kwestię: nauczył mnie siły myślenia.” s. 75

To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta i na pewno nie ostatnie. Książki tego autora zawsze mnie zachwycają, zaskakują i pozwalają odkryć „prawdy” naszego życia. I tym razem spotkanie z twórczością tego autora było udane, zwłaszcza, że wzbogacone piękną muzyką Beethovena z dołączonej do książki płyty.
Książka „Kiki van Beethoven” została podzielona na dwie części. Obie jednak łączy ze sobą postać wielkiego muzyka. W pierwszej części spotkacie się z Kiki – kobietą, która dzięki muzyce Beethovena pogodziła się ze swoją synową i samobójczą śmiercią syna.
Kiki jest leciwą kobietą mieszkającą w domu starców.  Nie ma już żadnej rodziny. Jej mąż zmarł parę lat temu, a syn popełnił samobójstwo o co obwinia ona swoją synową. Najbliższymi jej osobami są mieszkanki „Rezydencji pod Liliami”: Candie, Zoe i Rachel. Uwielbiają wspólnie siedzieć w kawiarni, jeść lody i godzinami śmiać się z ludzi.  
Pewnego dnia Kiki kupuje w antywariacie maskę Beethovena. Od tej pory w jej życiu dochodzi do wielu zmian. Zaczyna wspominać swoje życie. Niestety wspomnienia te są bardzo bolesne i nasza bohaterka musi się z nimi pogodzić, stawić im czoła. Lecz nie tylko ona. Rachel wyjeżdża do miejsca gdzie zginęli członkowie jej rodziny – Auschwitz.
„- Słyszę go jak dawniej, lepiej niż dawniej, bo tu przyjechałam, bo zanurzyłam się w naszej strasznej przeszłości. Aż do wczoraj uciekałam, unikałam szoku. To właśnie to, kochanie, odbierało głos maskom Beethovena. Chronimy się przed tym, co tragiczne, nie chcemy wiedzieć, wolimy zapomnieć. Nie mogąc zmierzyć ogromu cierpienia, nie możemy też ocenić odwagi. Ponieważ unikamy ciszy, nie słyszymy muzyki, która się z niej odradza.” s. 32
Dzięki masce Beethovena – Zoe, która nigdy nie mogła złapać faceta została tajemniczą autorką listów podpisującą się Daleka, Nieuchwytna.
Kiki też rozwiąże swoje problemy. Ale o tym już przeczytajcie w najnowszej powieści Schmitta
W drugiej części „Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tylu kretynów żyje…” poznacie już samego autora i to jaki wpływ na jego życie miał ten wielki kompozytor. Jego refleksyjna opowieść o tym jak muzyka poważna wpłynęła na jego prywatne życie i twórczość.
„W chwilach życiowego zamętu słuchałem III Symfonii lub Sonaty Księżycowej, a zwłaszcza jej zakończenia… Triumfalnymi arpeggiami, wytryskującymi akordami, zwycięskimi uderzeniami Beethoven wlewał we mnie swoją niewiarygodną energię, odnawiał moje siły, przywracał mi apetyt, werwę, pragnienie, radość.” s. 83
 Autor wspomina jednak nie tylko o tytułowym kompozytorze, przypomina też twórczość Mozarta, a to już skojarzy się Wam na pewno z innym jego dziełem „Moje życie z Mozartem”. Zresztą wiele mam skojarzeń z tamtym dziełem, może dlatego druga część książki już mnie tak nie urzekła jak pierwsza.
Jednak zawsze znajdę w powieściach tego autora jakieś mądre zdania, które dają mi do myślenia i to cenię w jego książkach.
„Bohaterstwo nie polega na zemście, ale na zdobywaniu siły, aby żyć, godzina po godzinie, dzień po dniu” s. 31
Myślę, że książka jest warta przeczytania, ale nie polecałabym jej osobą, które z twórczością tego autora nigdy wcześniej nie miały do czynienia. Boję się, że mogłyby się zrazić do jego sposobu pisania, a uważam, że jest to autor godny poznania i pokochania. Na zakończenie jeszcze jeden cytat:
„- Jeżeli chce się spokojnie żyć, lepiej trzymać się z daleka od piękna; inaczej przez kontrast, dostrzega się mizerność życia, jego zerową wartość. Słuchać Beethovena to jak założyć buty geniusza i zdać sobie sprawę, że mamy inny rozmiar.” S. 19

27 listopada 2011

Kolekcjoner z Warszawy (cykl) - Juliette Benzoni


Autor: Juliette Benzoni
Tytuł: Błękitna gwiazda
Tytuł oryginalny: Le Boiteux de Varsovie t. 1: L`Etoile Bleue
Język oryginalny: francuski
Tłumaczenie: Barbara Radczak
Seria: Kolekcjoner z Warszawy
Tom 1
ISBN: 978-83-7551-157-4
Wydawnictwo: BIS
Rok wydania: 2010
Stron: 320
Moja ocena: 4/6
„Morosini spełnił rozkaz i stanął zdumiony przed tym, co zobaczył na dnie pokrytym czarnym aksamitem pozieleniałym ze starości: duża płytka ze złota, prostokąt długi na jakieś trzydzieści centymetrów, na którym, w czterech rzędach, było dwadzieścia złotych rozet z wbudowanymi kaboszonami cennych kamieni; każdy klejnot był inny, a cztery rozety puste. Książę wśród nich dostrzegł: sardonyks, topaz, granat, agat, ametyst, beryl, malachit i turkus: osiem doskonale zamontowanych i wspaniale wyszlifowanych kamieni jednakowej wielkości. Jedyna różnica miedzy nimi polegała na tym, że niektóre z nich były cenniejsze od drugich.” S.97
Juliette Benzoni należy do tych autorek, której książki czytane parę lat temu pozostały w moje pamięci. Ta francuska pisarka znana jest m.in. z powieści o tematyce historycznej z wątkiem miłosnym. Do moich ulubionych cyklów należał ten o przygodach Marianny oraz seria Katarzyna, który zresztą został zekranizowany.
Cykl „Kolekcjoner z Warszawy” składa się z czterech książek: „Błękitna gwiazda”, „Róża Yorku”, „Opal księżniczki Sissi” i „Rubin Joanny Szalonej”. Wszystkie części łączy wspólny bohater Morosini – młody książę, który jest wybitnym znawcą kamieni szlachetnych. Ale po kolei…
Książe Aldo Morosini, wraca w 1918 roku do swojego domu w Wenecji. Ostatnie lata spędził na wojnie i po powrocie do swojej posiadłości chciał wieść spokojne życie. Jednak stało się inaczej. Matka księcia nie żyje. Lekarz stwierdził, że zmarła na atak serca. Aldo jest bardzo zdiwiony, gdyż matka jego nigdy na serce się nie uskarżała. Po dokładnym przeszukaniu pokoju księżnej, bohater znajduje martwą mysz z kawałkiem galaretki owocowej w pyszczku. Matka księcia Morosini uwielbiała galaretki owocowe i miała je zawsze w pobliżu swojego łóżka. Dodatkowo książę odkrywa, że skradziono cenny kamień – szafir – nazwany Błękitną Gwiazdą. Kamień od lat należał do rodziny Morosini, a matka skrywała go w specjalnej skrytce w wezgłowiu łóżka. Badania składu galaretki z pyszczka myszki dają dowód na to, iż księżna została otruta. Swojego odkrycia jednak Aldo nie przekazuje policji. Boi się, że tym wystraszy złodzieja, a bardzo zależy mu na odnalezieniu kamienia.
Niestety fortuna księcia przepadła podczas wojny, dlatego postanawia on robić to na czym się zna najlepiej. Staje się antykwariuszem specjalizującym się w drogich kamieniach. Ma również nadzieję, że dzięki tej pracy, natrafi kiedyś na skradziony jego rodzinie szafir.
Cztery lata później Aldo wyjeżdża do Warszawy na spotkanie z pewnym żydowskim kolekcjonerem drogich kamieni. Pokazuje on mu pektorał rabina jerozolimskiego, w którym brakuje czterech najcenniejszych kamieni. Jak się okazuje, jednym z nich jest Błękitna Gwiazda. Szymon Arnow zleca antykwariuszowi odnalezienie brakujących elementów pektorału.  
Tak rozpoczyna się poszukiwanie cennych kamieni. Jak łatwo się domyślić, choćby po tytułach kolejnych tomów cyklu, każda część poświęcona jest odkrywanie miejsca w którym znajduje się inny klejnot. Oczywiście autorka napisała typową dla siebie powieść w której nie zabrakło wątku miłosnego. Aldo zakochuje się bowiem w pięknej ale i podstępnej Polce – Anielce Solmańskiej.
Akcja powieść toczy się w pierwszych czterech latach po zakończeniu I wojny światowej. Bohater przemierza Europę w poszukiwaniu swoich skarbów. Czasy nie są łatwe, na bohatera czeka wiele niespodzianek, jednak wszystko kończy się dobrze.
Książkę czytało mi się dość fajnie, choć początkowo zbyt duża ilość faktów historycznych i opisy dziejów poszczególnych rodzin trochę mnie przynudzały. Jednak ostatecznie zawsze wygrywała chęć poznania końca całej tej historii. Pierwsza część cyklu nie zachwyciła mnie tak bardzo jak się tego spodziewałam, ale mam nadzieję, że dalsze części będą lepsze.
Powieść polecam wszystkim panią, które lubią romanse historyczne, w których mogą odnaleźć wiele tajemnic, piękne uczucia, a przede wszystkim szczęśliwe zakończenie. Fajna książka na jesienną szarugę. 

 
Autor: Juliette Benzoni
Tytuł: Róża Yorku
Tytuł oryginalny: Le Boiteux de Varsovie t. 2: La Rose d`York
Język oryginalny: francuski
Tłumaczenie: Halina Michalik
Seria: Kolekcjoner z Warszawy
Tom 2
ISBN: 978-83-7551-160-4
Wydawnictwo: BIS
Rok wydania: 2010
Stron: 326
Moja ocena: 4,5/6
„[…] Róża Yorku. Nazwano tak duży diament kaboszon, zajmujący dawniej centralne miejsce ozdoby, której pozostałe części zaginęły i która przedstawiała herb Yorków. Ozdoba ta nazywana była Białą Różą i została ofiarowana Karolowi Zuchwałemu, Księciu Burgundii, przez trzecią żonę, księżniczkę angielską Małgorzatę w czasie ceremonii zaślubin mającej miejsce w Damme w dniu 3 lipca 1468 roku. Róża zaginęła wraz z większością skarbu Burgundczyka po przegranej bitwie pod Grandson.” S.16
Róża Yorku to druga część cyklu Kolekcjoner z Warszawy. Tym razem nasz bohater Morosini podejmuje się zadania odnalezienia zaginionego bezcennego diamentu, wchodzącego w skład pektorału arcykapłana przeznaczonego dla Świątyni w Jerozolimie. Zleceniodawcą jest oczywiście tajemniczy kolekcjoner z Warszawy – Szymon Arnow zwany Kulawym. Diament nosi nazwę Róża Yorku. Niestety nikt nie wie, gdzie aktualnie znajduje się bezcenny klejnot. Arow wymyślił podstęp, by na znanej aukcji w domu aukcyjnym Sotheby`s w Londynie wystawić na sprzedaż idealną kopię Róży, którą posiadał w swoich zbiorach. Cała prasa rozpisywała się na temat tej aukcji, która miała się odbyć 5 października. Tylko Morosini, Arow wiedzieli, że kamień jest fałszywką. Chcieli w ten sposób wywabić właściciela oryginału z ukrycia.
Książe Morosini udaje się więc do Londynu, spotyka się tam z przyjacielem Kulawego – Adalberta, który ma pomóc mu w odnalezieniu klejnotu. Okazuje się jednak, że do licytacji nie dojdzie, gdyż dzień przed licytacją zostaje zamordowany właściciel sklepu jubilerskiego – Harrison – a Róża Yorku, zostaje skradziona.
Jednak to nie jedyna przykra wiadomość, którą zastanie antykwariusz w Anglii. Okazuje się, że w więzieniu jest jego miłość – młoda Polka – Anielka Solmańska. Została ona oskarżona o zamordowanie swojego męża. Według sędziego Ferralsa otruto dodając mu do drinka strychniny, zamiast aspiryny. Zaskoczeniem dla Morosiniego było to, że w cały proceder jest zamieszany jest również Władysław Wosiński – dawna miłość Anielki, biednego Polaka z którym dziewczyna chciała dzielić życie, ale on ją odrzucił. Spowodowało to, że Anielka chciała popełnić samobójstwo, a uratował ją właśnie Aldo. Teraz pracował u państwa Ferrals jako sługa, a po śmierci Pana nagle znikł. Dziwi też, że Anielka tak bardzo broni chłopaka biorąc winę na siebie, wiedząc, że grozi jej za to stryczek. Czy faktycznie młodych łączył romans? Jaką rolę tym razem odegra młoda Polka i czy uda się jej uniknąć wyroku skazującego? Czy Morosiniemu uda się rozwiązać zagadki śmierci obu mężczyzn i odnaleźć zaginiony diament? Jaką rolę w tej całej historii odegrają spadkobiercy lorda Killrena? Czy miłość znowu połączy Anielkę i księcia? Na tak wiele pytań odpowiedź znajdziecie w drugiej części Kolekcjonera z Warszawy.
Różę Yorku czytało mi się znacznie lepiej niż część pierwszą. Może dlatego, że mniej było tutaj opisów typowo historycznych, a akcja książki była znacznie bardziej dynamiczna. Bohaterów czeka wiele przygód, gdyż diamentu pożądają nie tylko Kulawy Kolekcjoner z Warszawy.
Książka trzyma więc w napięciu, ma trochę wątków miłosnych i mimo, że spodziewałam się takiego zakończenia bardzo chętnie pochłaniałam kolejne strony książki. Zresztą bardzo lubię sposób pisania Pani Juliette Benzoni i połączenie sensacji z romansem historycznym.
Serdecznie polecam na jesienne wieczory.

 
Autor: Juliette Benzoni
Tytuł: Rubin Joanny Szalonej
Tytuł oryginalny: Le Boiteux de Varsovie t. 4: Le Rubis de Jeanne la Folle
Język oryginalny: francuski
Tłumaczenie: Barbara Radczak
Seria: Kolekcjoner z Warszawy
Tom 4
ISBN: 978-83-7551-173-4
Wydawnictwo: BIS
Rok wydania: 2010
Stron: 331
Moja ocena: 4,5/6
„I nagle ją zobaczył. Jej twarz wydawała się niewyraźna, jakby zamazana. Kobieta stała przy schodach: bez wątpienia była to ta sama osoba, za którą podążał poprzedniego wieczoru. Przypominała kwiat tonący we mgle, wyrażający cierpienie całego świata. […]
- Katalino, ja też szukam tego rubinu, ale po to, by zwrócić go ludowi Izraela. Kiedy go odnajdę, przyjdę Ci o tym powiedzieć… i pomodlę się za ciebie.” S.30
Nie udało mi się na razie zdobyć trzeciego tomu z serii „Kolekcjoner z Warszawy” Zabrałam się więc za lekturę ostatniego tomu pt. „Rubin Joanny Szalonej”. Zastajemy księcia Aldo Morosiniego w Sewilli. Przyjechał do Hiszpanii na zaproszenie króla. Niedawno sprzedał mu bardzo cenny kielich i to zaproszenie było podziękowaniem za zwrócenie skarbu. W Pałacu Piłata uwagę Aldo przyciąga piękny obraz – portret Joanny Szalonej, a dokładniej klejnot jaki Władczyni ma na szyi. Jest to ostatni z kamieni wchodzący w skład pektorału arcykapłana. Nagle jego oczom ukazuje się piękna kobieta, wyglądem bardzo przypominająca Joanne. Gdy próbuje ją o coś zapytać ucieka, ale kiwa dłonią by udał się za nią. Tak śledzi ją, aż do momentu, gdy znika ona w bramie zniszczonego domu. Przed wejściem tam powstrzymuje go żebrak. Diego Ramirez opowiada mu historię o pięknej kobiecie Katalinie, która tylko jednej nocy może opuścić swój dom. Jest to właśnie ta noc 15 maja – dzień św. Izydora, arcybiskupa Sewilli. W tym dniu przypada też rocznica jej śmierci. Duch Kataliny zwabia do swojego domu młodych mężczyzn by pomogli odnaleźć jej upragniony rubin, ten sam, którego poszukuje Aldo. Ta niespodziewana ucieczka z przyjęcia Królowej w Pałacu Piłata ściąga na bohatera nie mały problem – zostaje on oskarżony o kradzież portretu Joanny Szalonej.
Udaje się mu uniknąć sądu i dzięki poparciu Królowej zostać uniewinnionym, ale Gutierez – komisarz policji, nie jest do końca przekonany co do niewinności księcia.
Aldo Morosini może teraz na nowo rozpocząć poszukiwania ostatniego z cennych kamieni – Rubinu Joanny Szalonej. Ślady prowadzą do tajemniczych miejsc w Pradze. Wcześniej jednak Aldo musi udać się do Paryża, gdzie przebywa jego żona – Anielka. Po uwolnieniu pięknej Polki z więzienia, jej ojciec zmusza naciska na księcia, aby ją poślubił. Zmuszony do ślubu książę, na grobie matki obiecuje, że nie skonsumuje swojego małżeństwa i nigdy nie uczyni swej małżonki brzemiennej. Nie chce bowiem by jego potomkowie byli wnukami Romana Solmańskiego – osoby odpowiedzialnej za wiele morderstw. Aldo chce anulować w Sądzie Rzymskim małżeństwo zawarte pod przymusem. Dochodzi też do wniosku, że nie kochał nigdy Anielki, a jego prawdziwą miłością jest Liza Kledermann.
Poszukiwania rubinu przenoszą się do Pragi. Na bohatera czyha znowu wiele niebezpieczeństw. Do tego pojawiają się problemy osobiste związane z jego żoną Anielką i jej ojcem. Aldo będzie miał więc do czynienia z magią, alchemią a nawet będzie musiał wchodzić do starych grobowców.
Ostatnia część serii trzyma czytelnika w napięciu. Opisano w niej wiele ciekawych faktów historycznych. Poznamy nie tylko historię Hiszpanii, ale również kilka legend o pięknym i tajemniczym mieście jakim jest Praga.
Myślę, że każdego, kto zapoznał się z poprzednimi częściami, nie trzeba namawiać do przeczytania „Rubinu Joanny Szalonej”. Każdy z nas z przyjemnością pozna zakończenie całej historii. Lektura tylko tej części na pewno też będzie interesująca. Autorka w bardzo dużym skrócie streściła poprzednie części, więc czytelnik orientuje się dlaczego rubin jest tak cenny dla księcia i co mniej więcej wydarzyło się w poprzednich książkach.
Serdecznie polecam cały cykl. Myślę, że znajdzie on wielu swoich fanów, zwłaszcza wśród Pań lubiących połączenie kryminału z romansem historycznym.
Ja osobiście wzbogaciłam sobie swoją wiedzę historyczną. Wielu faktów historycznych nie pamiętałam, a inne z przyjemnością sobie przypomniałam i poszerzyłam. Cóż nie kryje historia Europy jest bardzo fascynująca, a tym łatwiej się ją przyswaja, gdy na jej tle dzieją się ciekawe przygody takich bohaterów jak Aldo Morosini.
Żałuję, że to już ostatnia część Kolekcjonera. Myślę, że wiekowa już autorka (ur. 1920) nie napisze kontynuacji, ale z tego co wiem, pisała około 2 powieści rocznie, więc może wydawnictwo pokusi się o wydanie innych jej książek. Autorkę cenię za to, że każda jej powieść trzyma w napięciu i zaskakuje mile czytelnika. Polecam w szczególności oprócz Kolekcjonera jeszcze dwa cykle. Pierwszy o przygodach Marianny, drugi to Katarzyna. Ja zaś z przyjemnością sięgnę po Fiorę.

To nie wszystkie książki cyklu. Brakuje mi jeszcze jednego tytułu "Opal księżniczki Sissi". Może ktoś ma pożyczyć?
Na pewno, gdy ją przeczytam dodam tutaj jej recenzję.

17 października 2011

"Owoce zimy" Bernard Clavel



"Owoce zimy" to druga pozycja z listy powieści nagrodzonych statuetką Goncourtów, po którą sięgnęłam. Tutuł powieści jest dwuznaczny. W pierwszym wymiarze, tym bardziej oczywistym, dotyczy pory roku, w której snuta jest opowieść o starym małżeństwie w okupowanje Francji. Ten drugi wymiar dotyczy zimy ich wieku, mąż ma skończone siedemdziesiąt lat, żona pięćdziesiąt i dla nich samych jesień życia dawno odeszła, chyba wraz z rozpoczęciem wojny.
Opowieść Clavela sięga głęboko w nurt populistyczny, opisuje szczegółowo codzienne zmagania staruszków - z życiem jako takim jak również z problemami, których dostarczają im inni: sąsiedzi, synowie, sami sobie wzajemnie. Najbardziej urzekła mnie w tej powieści właśnie płaszczyzna wzajemnych stosunków tej dwójki starych ludzi, prawdziwość ich wzajemnych kontaktów: niedomówienia, które toczą się w głowie wywołując lawinę myśli, szorstkość w obyciu a jednak czułosć i tkliwość, wywołane wieloletnim pożyciem.
Książka jest szczera, prawdziwa, opisuje losy prostych ludzi, ich wewnętrzne monologi, ich walkę z codziennością. Nie słodzi i nie dramatyzuje ponad miarę. Zdania układane przez Clavera (oraz przetłumaczone przez Annę Tatarkowską) są powolnym malowaniem obrazu malutkiego francuskiego miasteczka, jakby uśpionego podczas wojennej zawieruchy i zimowych chłodów.

"Zrzędził na zimę, ale czasami wydawało mu się, że zima jest jeszcze najlżejsza do zniesienia. Noce były długie, dni przypominały zmierzch, kiedy można i trzeba zaszyc się w kąt przy ogniu. Siedział skulony, niby lampa, w której przez oszczędnosć skręcono knot. I nawet wojna jakby drzemała."

12 października 2011

"Życie przed sobą" Émile Ajar






Jakiś tydzień temu skończyłam czytać "Życie przed sobą" Emile Ajar i czekałam, czekałam aż opadną moje negatywne odczucia. Nie udało się. Książka nie podobała mi się. Sam pomysł - głębokie uczucie przyjaźni, miłości, pomiędzy nastoletnim Mohammedem a starą Żydówką Rosą - ma swój potencjał. Natomiast sama opowieść... Nieustannie przywodziła mi na myśl "Malowanego ptaka" Kosińskiego. Historia sie rwie, język jest odpychający, otoczka opowiadanej historii naciągana. Rozumiem, że przedstawiając ciężki los pozostawionego przez matkę-prostytutkę małego chłopca, wzrastającego pod "opieką" byłej prostytutki z obozowymi doświadczeniami, schorowanej i umierającej, autor chciał nadać jak najwięcej realizmu swym słowom. Rozumiem -taki artystyczny, literacki zabieg. Niestety do mnie nie przemawia. I nie rozumiem tak wielu (jeśli nie wyłącznie) pozytywnych recenzji znalezionych w sieci! Chyba jestem zupełnie inna i wulgarna opowieść o życiu w "kolorowej" dzielnicy Paryża mnie nie porwała.

Znacznie bardziej ciekawa na jej tle wydaje się być postać autora ukrytego pod pseudonimem: oficera, dyplomaty, pisarza, samobójcy. Dla sprawdzenia jego literackich możliwości - sięgnę po "Blask kobiecości"

28 września 2011

Alabama song

Gilles Leroy - Alabama song
Nagroda Goncourtów w 2007
Sięgnęłam po tę książkę z ciekawośći - lata dwudzieste ubiegłego stulecia potrafiły pobudzać moją wyobraźnię: przystojni mężczyźni w nieskazitelnych garniturach, piękne kobiety, niekończace się przyjęcia, piękne, przestronne wnętrza w stylu art deco, wolność. Taka też jest literatura Scotta Fitzgeralda. Nawet jeśli poruszał sprawy trudne, bolesne typu alkohol, szaleństwo, zabójstwo - nie było to dla mnie przerażajace. Bajeczny obraz utrwalił także film "Wielki Gatsby" z R. Redfordem i M. Farrow. Tak sobie też wyobrazałam małżeństwo Zeldy i Scotta - tragiczne, lecz na pełnych obrotach, luksusowe. Czytając biografie Zeldy czy jej męża sformuowania typu "Scott miał problemy z alkoholem", "Zelda borykała się z choroba psychiczną" są tylko suchym stwierdzeniem. Lata dwudzieste oraz najsłynniejsza para tamtych czasów nadal wydają się wspaniałe.
A potem przychodzi lektura "alabama song". Narratorem jest sama Zelda Fitzgerald. Bohaterka jest już stałą pacjentką szpilala psychiatrycznego. Kolejnym lekarzom opwiada historię swojego życia. Dopiero teraz zauważam, że alkohol czyni przystojnego mężczyznę odrażającym i śmierdzącym. Ekstrawaganckie przyjęcia z licznymi skandalami wcale nie są wspaniałą zabawą, a raczej pożywką dla plotek i pomówień. A seks jest tylko czynnością fizjologiczną.
Ponieważ Zelda jest chorą kobietą, pojawiają się halucynacje, więc do końca nie wiemy ile prawdy jest w jej historii. (Sam autor zaznacza, że nie jest to powieść biograficzna, wiele wątków jest zmyślonych). Widzimy przede wszystkim nieszczęśliwą kobietę - nieszczęśliwą, bo nie spełnioną artystycznie. Talent literacki i chęć pisania zostają stłamszone przez zazdrosnego o talent męża. Nie została też tancerką, pomimo wielogodzinnych prób - na bycie primabaleriną była już za stara. Mogła natomiast malować. Malowała w szpitalu i próbowała sprzedawać swoje obrazy wśród znajomych.
Jest też nieszczęsliwa miłość do lotnika. Jest córka, ale w tle - Zelda nie miała zbyt silnego instynktu macierzyńskiego.
W tej powieści ujrzałam tragiczny upadek nie tylko słynnej pary, ale upadek człowieka. Z wyżyn na samo dno beż możliwości odbicia.
Mam taką swoją teorię, że człowiek najbardziej na świecie potrzebuje miłości - najpierw matki, potem partnera. Takich miłości zabrakło Zeldzie. Cała reszta: używki, ekscesy, zabawa mają na celu zagłuszenie poczucia pustki w sercu. A potem się staczamy.
Piękny obraz lat dwudziestych zniknął. "Belle southern" - najpiękniejsza dziewczyna Południa została "wariatką z naszej dzielnicy".

10 września 2011

Jean Echenoz - Odchodzę

Moją przygodę z wyzwaniem czytelniczym poświęconym literaturze francuskiej rozpocznę od przyjrzenia się książce-laureatce Nagrody Goncourt z samego końca dwudziestego wieku, czyli  1999 roku, gdy nagrodę otrzymał Jean Echenoz, za powieść zatytułowaną Odchodzę.
Tytułowym odchodzącym jest około pięćdziesięcioletni paryski marszand Felix Ferrer. Ferrer jest – powiem od razu – postacią irytującą. Jest zachwyconym sobą lowelasem, zadziwionym, gdy wokół niego nie kręcą się kobiety, które traktuje przedmiotowo. Z kolei jako właściciel galerii, protekcjonalnie traktuje zarówno artystów, których prace sprzedaje, jak i kupujących je klientów.
Obok irytującego protagonisty, drugim istotnym elementem książki jest nieprawdopodobna i w sumie dość absurdalna historia, która mu się przydarza. W skrócie – i aby nie powiedzieć zbyt wiele – napiszę, że główna intryga osnuta jest wokół wyprawy, jaką Ferrer odbywa na koło polarne, po tym, jak otrzymał informacje o statku, który rozbił się tam w latach pięćdziesiątych, wioząc cenne dzieła sztuki Eskimosów. Nie bez znaczenia jest, jak okazuje się na kolejnych stronach, źródło informacji o statku. Sprawa zamienia się w kryminalną intrygę o medycznych wątkach, gdy Ferrer, w wyniku trudnego dla siebie obrotu spraw, a także ignorowania zaleceń swojego kardiologa, dostaje ataku serca.
Całą historię komentuje narrator – wszechwiedzący, ale nieobiektywny i nie mający zamiaru dzielić się całą swoją wiedzą – przynajmniej nie od razu. Narrator nierzadko wtrąca swoje komentarze na temat różnych postaci, pojawiających się w życiu Ferrera. Na przykład potwierdza atrakcyjność kobiet, które spotyka główny bohater, ironicznie komentuje też niektóre z decyzji Ferrera.
A skąd tytuł książki? Ferrera poznajemy, gdy odchodzi od żony – komunikuje jej to w pierwszym zdaniu powieści. Ale nie tylko o to chodzi. Mamy tu bowiem bohatera, który nie potrafi związać się na dłużej, który nie umie zbudować żadnej trwałej relacji – wciąż „odchodzi”, „zostawia”, „opuszcza”. To jest jego główna cecha – poszukuje, ale nawet gdy odnajdzie, nie potrafi (nie chce?) utrzymać tego, co odnalazł.
Przyznam, że książka Echenoza mnie nie wciągnęła. A nawet, że musiałam się zmuszać, by dotrzeć do końca (a ma jedynie około 150 stron). Powieść przypomina mi swoim stylem książki Houellebecqa, w których brak psychologicznego i obyczajowego tła i z których niewiele dowiadujemy się o postaciach.
Oczywiście – nie o to Houellebecqowi chodzi, nie o to chodzi też Echenozowi. Mnie jednak taka literatura nie przekonuje. Ale książkę polecam, choć przede wszystkim fanom takich powieściowych diagnoz kultury pozbawionej wyższych wartości.

Recenzję zamieściłam także na moim blogu – Od Frankensteina do Gargamela.

Jean Echenoz, Odchodzę, tłum. Joanna Polachowska, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2008.

31 sierpnia 2011

III temat - Laureaci Nagrody Goncourt

Witam serdecznie!
Wakacje dobiegają już końca, chociaż pogoda jest iście urlopowa. Na uprzyjemnienie tych ostatnich chwil, zaprezentuję Wam dzisiaj trzeci temat naszej literackiej przygody.

Przez ostatnie trzy miesiące doszły nam 2 recenzje z tematu Miłość po francusku, co daje nam aż ponad 60 recenzji z tej kategorii. Niestety jest tylko 6 z Z wielką historią w tle. Trzeba się wziąć w garść i nieco wyrównać tę różnicę!
Cały czas dochodzą jednak nowe osoby, które chciałabym oficjalnie przywitać w naszym gronie i zachęcić do częstszego pisania.

Od dzisiaj nasza pula tematów rozszerza się o Laureatów Nagrody GoncourtNagroda Goncourt to francuska nagroda literacka dla najlepszego w danym roku utworu prozaicznego. Jej nazwa wywodzi się od nazwiska pisarza Edmonda de Goncourt, który ufundował ją w 1896 roku w swoim testamencie.
W końcu się zmobilizowałam i uporządkowałam całą listę laureatów. Niestety jest wiele pozycji nieprzetłumaczonych na język polski... Stwierdziłam jednak, że ten temat musi się u nas znaleźć. Całość zajęła trzy wordowskie strony, także oszczędziłam stronę główną bloga i lista książek do przeczytania została wysłana do wszystkich uczestników wyzwania na maila, razem z tłumaczeniem na język polski, listą wydawnictw oraz odnośnikami do ich tanich wersji na Allegro. ;)


Zapraszam więc do odświeżania swoich książkowych zbiorów, a także do odwiedzania bibliotek, bowiem czeka nas dużo klasyki. Mam jednak nadzieję, że każdy w tym temacie się jakoś odnajdzie i coś z niego wyniesie.
Przypominam, że dalej można publikować recenzje z wcześniejszych tematów.
Jestem otwarta na wszelkie propozycje, a także chętnie odpowiem na pytania, które można kierować albo na e-maila, albo poprzez komentarze.

Chciałabym także zapowiedzieć konkurs dla uczestników wyzwania, który w przeciągu miesiąca pojawi się na stronie ;)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!


P.S. Zapomniałam! - Znajdą się jacyś chętni na wymianę ? ;>

29 sierpnia 2011

Król z żelaza - Maurice Druon

Nie wiem, jak to się stało, ale o cyklu "Królowie przeklęci" usłyszałam dopiero kilka lat temu. Dziwi mnie to bardzo, bo od zawsze lubiłam czytać o dawnych czasach. Ucieszyło mnie więc wznowienie - pomyślałam sobie, że spróbuję, zobaczę. Kupiłam na początek dwa tomy (ha! teraz po przeczytaniu kolejne już do mnie jadą :) ).

Jak zaczęłam czytać "Króla z żelaza", tak "wsiąkłam", weszłam całkowicie w tamten świat. Ja chyba jednak jako gatunek najbardziej lubię książki historyczne! Uwielbiam te intrygi, te opsiy dawnego życia (im bardziej szczegółowe, tym lepiej), to, że tak naprawdę niewiele się zmieniło w ludzkiej mentalności.

Maurice Druon stworzył porywającą historię, uzupełniając suche notki kronikarskie. Skąd tytuł całej serii? W 1314 roku wielki mistrz zakonu templariuszy umiera płonąc na stosie. W ostatnich słowach przeklina tych, którzy do tego doprowadzili - papieża Klemensa, rycerza Wilhelma (który był głównym "przesłuchującym") i króla Francji Filipa Pięknego. Klątwa ma sięgać trzynastego pokolenia.

W pierwszym tomie widzimy końcówkę procesu templariuszy. Król Filip, zwany królem z żelaza, był władcą absolutnym, potrafił zdusić wszelkie próby buntu, nie wahał się nawet ukorzyć papieża, wszystko w królestwie działo się z jego rozkazu. Niestety, aby zapełnić skarbiec, dopuszczał się wszystkich sposobów - łupił i palił na stosach Żydów, fałszował pieniądze, nałożył wysokie podatki. Tylko templariusze, niezwykle bogaty zakon, byli od niego niezależni. Wydał więc im wojnę - wojnę "podchodową" - doprowadził do wielkiego procesu oskarżając ich między innymi o kontakty z diabłem. Wszelkie chwyty, aby zmusić rycerzy do przyznania się były dozwolone. Przyznam, że niektóre sceny tortur powodowały nieprzyjemne dreszcze.

Oprócz wątku głównego, mamy tu także intrygę poboczną - działania Roberta d'Artois, który chce odzyskać majątek utracony na rzecz ciotki - teściowej dwóch synów króla Filipa. W wyniku jego knowań, trzy młode kobiety - synowe królewskie, zostają skazane na dożywotnie więzienie. Czy jednak niesłusznie? Czy to, że stało się to w wyniku "prowokacji" usprawiedliwia je w jakiś sposób? Czy wreszcie Mahaut d'Artois dowie się, kto stoi za jej nieszczęściem?

I jest jeszcze jeden wątek, pozornie niezwiązany. To historia młodego Guccia Baglioniego, sieneńskiego bankiera z kompanii Tolomei. Przypadkowo staje się on kurierem, który dostarcza do Anglii do królowej Izabeli (córki Filipa Pięknego) korespondencję od Roberta d'Artois. Korespondencję, która wywoła potem wiele tragicznych wydarzeń. On też w drodze powrotnej przy próbie odzyskania zaległego długu poznaje młodziutką Marię de Cressay, co również będzie miało w przyszłości dość znamienne skutki.

Ale, przy okazji Guccia, mamy też niesamowity "smaczek" literacki. W czasie jednej z jego podróży za towarzysza ma Chellino da Boccacccio, bankiera z kompanii Bardich, który opowiada mu o swojej, skrywanej tajemnicą francuskiej kochance, z którą ma syna Giovanniego. Jak wiemy, Giovanni będąc już dorosłym, stał się wybitnym pisarzem, autorem słynnego "Dekameronu".

Jeśli ktoś jeszcze nie zna "Królów przeklętych", a do tego lubi przenieść się w czasie - polecam gorąco!

Ta recenzja wpisuje się w II etap (opublikowałam ją wczoraj, tylko zapomniałam jeszcze tutaj), a ja nie mogę się doczekać tematu kolejnego etapu :)
Dodaj obraz

24 sierpnia 2011

Niedziela nad Sekwaną - Susan Vreeland

 Niedziela nad Sekwaną - Susan Vreeland

       Niedziela nad Sekwaną była moim pierwszym spotkaniem z Susan Vreeland. Autorka miała tym trudniejsze zadanie, iż pisała o malarzu (Renoir), który był jednym z najwybitniejszych twórców impresjonistycznych obrazów. Musiała ściśle trzymać się faktów, lecz książka nie mogła być nużąca, co w tym przypadku doskonale się udało. Nie jest to powieść, w której możemy oczekiwać przygody; przeciwnie, akcja toczy się spokojnym rytmem, ale słowa są tak wyselekcjonowane i tak doskonale oddają ówczesny świat, iż mamy wrażenie, jakbyśmy byli przy tworzeniu wielkiego dzieła artysty, jakim niewątpliwie jest Śniadanie wioślarzy. To właśnie o etapach powstawania tego obrazu możemy przeczytać w dziele S. Vreeland. Jeżeli jednak jesteś wielbicielem wartkiej akcji, ta książka może nie przypaść ci do gustu. Nie należy jej jednak odrzucać, bowiem ma ogromną wartość literacką.
       Ów powieść jest pięknym opisem rozterek Reinor'a, a także grupy jego przyjaciół przedstawionych później na obrazie. Właśnie opisy, w jaki sposób tworzył artysta zasługują na uwagę. Autorka ma ogromne poważanie dla sztuki i pokazuje to w każdym słowie. Zdawać by się mogło, że to właśnie tą książką oddaje malarzowi hołd za jego dokonania. Podczas wertowania stronic miałam wrażenie, iż pisarka ma szersze pojęcie o malarstwie - było to widoczne w wyżej wspomnianych momentach. Niemal czułam, iż mogę dotknąć obrazu artysty. Poruszał najcieńszą strunę w duszy, ofiarowując nam niezapomniane chwile nad Sekwaną. (...)
         Zdawać by się mogło, że zakończenie będzie wiadome i tak było, do pewnego momentu. W ostatnim rozdziale mamy opis późniejszego życia modeli znad Sekwany. To pomaga nam dostrzec, że nieważne jak zbieżne były ich drogi, zawsze stykają się w tym samym miejscu - na tarasie podczas pamiętnych niedziel, w których Renoir tworzył dzieło. Mimo że ludzie ci zmienili się horrendalnie, nadal łączyły ich wspomnienia.
         Niedzielę nad Sekwaną polecam każdemu, niezależnie od wieku czy zainteresowań. Niechybnie po przeczytaniu ta powieść pozostanie w waszej pamięci nie tylko jako cień mile spędzonego czasu. Czytając ją, mogłam zastanowić się nad sprawami, do których zwykle nie przywiązuje się zbyt wiele wagi. Ale być może warto czasem przystanąć i popatrzeć na opadające płatki chryzantemy? Właśnie to zrozumiałam po lekturze ów powieści; należy przywiązywać wagę do chwil ulotnych i jak najdłużej zachować je w pamięci, zupełnie jak to potrafili impresjoniści. Oddawali pociągnięciami pędzla piękno, pozostawiając moment zadumy w zawieszeniu.

Dalsza część recenzji tutaj.

23 lipca 2011

Anna Gavalda "Chciałbym, żeby ktoś gdzieś na mnie czekał"


wyd. Świat Książki 2003
Dwanaście opowiadań. Dwanaście historii z życia nieznanych nam ludzi. Nie wiemy skąd pochodzą, kim są ich rodzice, czasami nie wiemy nawet gdzie mieszkają i jak im na imię. A. Gavalda uchwyciła tylko fragmenty z ich życia, jakby miała przy sobie system monitorujący, w którym zmienia poszczególne kanały i zapisuje to, co widzi w danej chwili. Zabieg ciekawy? Ano ciekawy. 

Wydawać by się mogło, że są to historie miłosne. Rzeczywiście, w każdym opowiadaniu opisany jest fragment miłosny - początki zakochania, pierwsze miłości, związki małżeńskie, przyjaźnie. Jednak tym, co stanowi główny wątek i co jednoczy ze sobą wszystkie opowiadania jest samotność. Każdy z bohaterów opowiadając własne przeżycia i uczucia, tak naprawdę pokazuje nam jak cicho i pusto wokół niego, pomimo trwania w związku, pomimo licznej grupy przyjaciół, pomimo kumpli z pracy. Każdy z nich w końcu zostaje sam. Sam musi zmierzyć się z problemem, samotnie przeżywa nieszczęśliwą miłość, samotnie rozgląda się w sypialni, w której jeszcze przed chwilą była ta osoba napotkana przypadkiem na ulicy. 

Dalsza część opinii U MNIE :)

Pozdrawiam! Paideia

22 lipca 2011

Jean-Christophe Rufin "Abisyńczyk"


wyd. Prószyński i S-ka 2001

Oto książka z gatunku płaszcza i szpady, choć z nieco odmiennej formie. Bardzo interesującej, gdyż dotyczy Francji, lecz jednocześnie trzyma się od niej na uboczu. Główna część powieści dzieje się bowiem w Kairze, a dokładnie w jego francuskiej części, gdzie władzę sprawuje konsul de Maillet. Wiadomo jednak, że jego władza ogranicza się do bycia ciągniętym za sznureczki przez różnych możnych o wyższej od niego randze. We Francji na tronie zasiada Ludwik XIV, znany jako "Król Słońce", żądny władzy, pieniędzy i zdobycia całego świata, gdyby to było możliwe. Do tego celu ma mu posłużyć ów Kairski konsul. Najnowszym celem króla Francji jest bowiem Abisynia, czyli współczesna Etiopia, która jako jedyny w Afryce kraj chrześcijański nie ma ochoty poddać się władzy kościelnej, odrzuca także jakiekolwiek zgromadzenia zakonne w swych granicach. Korci to strasznie jezuitów, którzy owinąwszy sobie Ludwika XIV wokół palca, wzmogli w nim żądzę zawłaszczenia państwa dzikusów. Tymczasem prawda jest taka, że to oni mają największą chrapkę na bogactwa, które posiadają tamtejsze ziemie.

Nie są jednak jedynymi, którzy pragną zapanować nad Abisynią. Kraj ten zainteresował także samego papieża Innocentego XI jako dziewiczy teren chrześcijański, który nie tylko można nawrócić, lecz także zaspokoić potrzeby skarbca watykańskiego. Jego wierni słudzy - Kaspucyni, którzy posiadali już swoje zakony w Sennarze, sąsiadującym w Abisynii postanowili podjąć wyzwanie stawiane przez papieża. 

Dalsza część recenzji  U MNIE :)
Pozdrawiam! Paideia

21 lipca 2011

Tatiana de Rosnay - Klucz Sary

autor: Tatiana de Rosnay
tytuł: Klucz Sary
wydawnictwo: Muza
rok wydania: 2007
ilość stron: 350
ocena: 5.5 / 6

Już przed rozpoczęciem lektury czułam, że to książka naładowana emocjami. Kobieca intuicja, szósty zmysł? O ile przeczucie nie myliło, tak wrażenia jakie wywarła niniejsza książka, przewyższyły domniemane przypuszczenia.
 
Dwutorowo rozgrywająca się akcja przenosi nas do Paryża, współczesnego z 2002 roku oraz noszącego w sobie piętno tragicznych wydarzeń z roku 1942. Naprzemiennie ułożone rozdziały książki odkrywają dwie, z pozoru odrębne historie.
Powieść odsyła nas do pewnej lipcowej upalnej nocy 1942 roku, kiedy w tysiącach francuskich mieszkań rozległo się donośne pukanie do drzwi. Dorośli znali cel przybycia policji, dzieci nie zdawały sobie z niego sprawy. Żandarmi nie ominęli rodziny 10 letniej Sirki, wtargnęli do mieszkania wydając rozkaz spakowania najpotrzebniejszych rzeczy. Dziewczynka wierząc, że opuszczają dom tylko na chwilkę, postanowiła ukryć swego małego braciszka Michela w głębokiej szafie, ich tajnej kryjówce z czasów dziecięcych zabaw. Przekonana o bezpieczeństwie brata, zamknęła drzwi na klucz i opuściła mieszkanie na Marais…

18 lipca 2011

Susan Vreeland, Niedziela nad Sekwaną.

Malarstwo francuskie doby impresjonizmu porusza nie jedno serce i staje się przyczyną licznych wzruszeń. Monet, Renoir, Pissarro, Degas, Manet, van Gogh, Cezanne, Gauguin… Panowie dobrze wszystkim znani. Osobiście uwielbiam ten prąd w sztuce. Kim był Auguste- Pierre Renoir chyba nie należy nikomu tłumaczyć. Nakładem wydawnictwa Bukowy Las ukazała się kolejna powieść historyczna nawiązująca do życia wielkich malarzy doby impresjonizmu. Tym razem bliżej poznajemy fragment życia i twórczość Auguste’a – Pierre’a Renoira. Powieść dotyczy głównie etapów powstawania grupowego obrazu Śniadanie wioślarzy. Poznajemy nie tylko samego artystę borykającego się z trudnościami finansowymi, ale również życie ludzi ukazanych na obrazie wraz z ich troskami i kłopotami dnia codziennego. Obraz ukazuje grupę osób w ubiorach wioślarskich podczas spożywania śniadania na tarasie restauracji "Fournaise" koło mostu w Chatou na wyspie Sekwanie. Na obrazie znaleźli się między innymi: przyszła żona malarza i matka jego synów Aline Charigot; aktorkę i byłą kochankę Jeanne Samary; przyjaciela, malarza i pokrywającego niektóre wydatki Gustave'a Caillebotte'a; 

 cdn na blogu SŁOWEM MALOWANE

Wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2011, oprawa broszurowa ze skrzydełkami, stron 584.

4 lipca 2011

Shan Sa "Aleksander i Alestria"

wyd. Muza 2008

Usiądźcie wygodnie i wsłuchajcie się w baśń, którą opowie wam Shan Sa. Zamknijcie oczy i poczujcie powiew wiatru na stepach Siberii, wytężcie słuch, a usłyszycie okrzyki armii macedońskiej. Otwórzcie szeroko oczy, a zobaczycie historię pięknej i skomplikowanej miłości, wystawianej na wiele prób czasu, miejsca i przestrzeni. Weźcie do ręki książkę "Aleksander i Alestria" i na kilka chwil przenieście się w nieznany nam starożytny świat. 

Na dalszą część recenzji zapraszam DO MNIE :)

Pozdrawiam! Paideia

28 maja 2011

Wyzwanie II - z wielką historią w tle

Witam,
21 maja wygasła ważność tematu pierwszego wyzwania - miłości po francusku i już najwyższy czas ruszyć dalej.
Na początku trochę statystyki (opieram się na waszym etykietowaniu). Do Kawiarenki przez te trzy miesiące dołączyło 19 osób. Najwięcej powieści o miłości przeczytano autorstwa Erica-Emannuela Schmitta i Marcela Pagnola. W sumie napisano 76 postów, w tym około 60 recenzji. Najwięcej miłosnych postów napisała Montgomerry.

Żeby dobrze poznać literaturę francuską, musimy najpierw zapoznać się z historią tego kraju, dlatego tematem drugiego wyzwania jest - Z wielką historią w tle. Każda biblioteka na pewno pozwoli Wam na rozwinięcie skrzydeł i da wam duże pole od popisu. Mile widziane stare i mało znane utwory z bogatym zarysem historycznym. Jednocześnie przypominam, że powieści nie muszą być typowo historyczne, ponieważ jak w temacie - to tylko tło do... - czekam na wasze odkrycia :)

Temat będzie obejmować wszystkie posty aż do 28 sierpnia.
Jeśli macie jakieś pytania czy propozycje, piszcie w komentarzach lub na mój e-mail: kawiarenka-literacka@wp.pl

19 maja 2011

Niebezpieczne związki - Pierre Choderlos de Laclos

Niebezpieczne związki są powieścią epistolarną, która doczekała się wielu ekranizacji, a od samego początku towarzyszyły jej opinie krytyczne, uznawające, iż powieść jest książką niemoralną i skandaliczną. Jak na czasy, w których została wydana (1782), treści zawarte w listach są bardzo odważne i przekraczają XVIII-stowieczne zasady moralne.

Główną bohaterką, która kreuje z podstępem wszystkie wydarzenia jest markiza de Merteuil. To w zemście za porzucenie jej dla niewinnej, wychowanej w klasztorze dziewczynki, prosi wicehrabię de Valmont, aby uwiódł ową Cecylię, która jest z wzajemnością zakochana w kawalerze Danceny. Wicehrabia jednak woli zdobywać prezydentową de Tourvel, która w przeciwieństwie do markizy ma znakomitą reputację. Markiza zaprzyjaźnia się z Cecylią, podsyca jej zainteresowania kawalerem Danceny. Równocześnie matka Cecylii niszczy reputację wicehrabii w oczach prezydentowej, co skutkuje zemstą wicehrabiego na córce, czyli osiąga cel markizy.

Powieść jest nieco skomplikowana, bo wszyscy bohaterowie mają ze sobą coś wspólnego ze sobą. Wszyscy są sterowani przez markizę de Merteuil, która za jedno niepowodzenie w miłości komplikuje życie innym, często niszcząc im reputację pod fałszywym wizerunkiem wiernej i oddanej przyjaciółki.

Jak przystało na epokę, w jakiej powieść została wydana, listy są ckliwe i pełne rzewnych opisów przeżyć bohaterów. Nie czytało się łatwo. Przyznam się, że choć lubię miłosne historie, to takie romansidła przełykam z pewnym trudem. Ale czego innego mogłam się spodziewać po osiemnastowiecznej powieści. Doceniam odwagę pisarza, który wydał tylko jedną książkę, ale taką, która treścią prześcignęła wszystkie inne swej epoki.

Ocena: 4/6





17 maja 2011

RZEŹNIK Alina Reyes


I właśnie dlatego, że de Maupassant tak strasznie mnie rozczarował sięgnęłam po:



Historia oscyluje wokół kliku dni z wakacji bohaterki spędzonych "na kasie" w sklepie mięsnym. Gdzieś w połowie książki dowiadujemy się, że jest nieszczęśliwie zakochana, że rozlicza się ze swoim "chłopakiem" a wszystko to na tle bliskiego związku ze współpracownikiem, tytułowym Rzeźnikiem.

Książka już z okładki zdradza klasyfikację: roznegliżowana pani i podtytuł: klasyka literatury erotycznej. Tak, ta krótka powieść jest historią namiętnego, bardzo fizycznego związku Bohaterki i Rzeźnika, opartego wyłącznie na seksie. Ale nie jest to seks opisany wulgarnie i prostacko, po to tylko by wywołać podniecenie w czytelniku. Przytaczane przez autorkę sceny czemuś służą, ukazują całą subtelność i cielesność aktu fizycznego, tego co przed nim i tego co po nim.

"Bardziej szeptał niż mówił. Jego słowa smagały mnie po szyi, spływały po plecach i piersiach, po brzuchu i udach. Jego małe błękitne oczka i słodki uśmiech paraliżowały mnie."

Chyba najlepszą kwintesencją stylu Reyes jest przytoczona wypowiedź Patrica Bessona: "Zbyt często zapominamy, że prawdziwy erotyzm jest sztuką. Pamięta o tym doskonale Alina Reyes, co widać w jej powieściach od otoczonego aurą skandalu debiutanckiego Rzeźnika aż po ostatnią książkę Le carnet de Rose".

Książkę czytało mi się na tyle dobrze, pisarce uwierzyłam w to co pisze, że już na mojej półce zagościła kolejna jej powieść - " Za drzwiami"

IWETTA Guy de Maupassant

Czy autor celnie przedstawił psychologiczne rozterki młodej bohaterki powieści, czy dokładnie przedstawił środowisko w jakim się wychowywała - nie wiem. Lektura książki nie przekonała mnie ani do młodej Iwetty (czasem gubiłam się w rachunkach: ona na 10, 15 czy 20 lat??)ani do jej matki (która budziła we mnie głównie zniecierpliwienie i niezrozumienie) ani do tłumu mężczyzn chcących coś dla siebie "uszczknąć" w domu Markizy.

Po książce nie należy spodziewać się zaskakujących zwrotów akcji i zakończenia innego niż zdradzone na obwolucie. Naturalistyczny i wylewający się z każdej ze stron dekadentyzm, krytyka ówczesnych stosunków społecznych pozostawił we mnie uczucie niesmaku.

Był to kolejny nietrafiony wybór do Francuskiej Kawiarenki...

15 maja 2011

Dama kameliowa - Aleksander Dumas


Jak zauważyłam, nie ja jedna do I etapu wybrałam "Damę kameliową". Ale ... trochę jednak różnimy się w odbiorze.



Romans wszechczasów, najpiękniejsza historia miłosna - takie określenia padają najczęściej w opisach tego, klasycznego już, dzieła. Czy w dzisiejszych czasach też robi takie wrażenie?

Tytułowa dama to Małgorzata Gautier, paryska kurtyzana, na której wyjątkowość wpływa przebycie ciężkiej choroby, które zmienia trochę jej sytuację. Młody, przybyły z prowincji, by studiować prawo, Armand Duval zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Próbuje wyrzucić obiekt swych westchnień ze swojego serca, niestety nie udaje mu się to. Co więcej uczucie się pogłębia, choć początkowo Małgorzata wcale nie wydaje się zainteresowana.

Wreszcie wszystko układa się po myśli Armanda (no, prawie). Zakochani spędzają ze sobą wszystkie wolne chwile, Małgorzata "odstawia" pozostałych kochanków, snują plany na przyszłość. Nagle ona znika, a Armand postanawia wyjechać. O tym, co się stało, dowie się niestety już za późno, po śmierci Małgorzaty.

Przyznam szczerze, że za dużo chyba spodziewałam się po tej powieści i dlatego rozczarowałam się. Nie podobało mi się właściwie nic, poza może dość dobrym sportretowaniem "tej" sfery, widać, że autor poznał środowisko kurtyzan. Nie porwała mnie historia Małgorzaty i Armanda, nie potrafiłam do końca wzruszyć się ich losami. Dlaczego? Chyba przede wszystkim dlatego, że nie uwierzyłam w ich wielkie uczucie, nie było w książce "chemii", która powinna łączyć bohaterów romansu. Troszkę się chyba ta historia zestarzała, choć pewne mechanizmy działają pewnie do dziś. Niestety wciąż bieda powoduje napływ pań do tej sfery biznesu, może trochę zmieniło się ich podejście (chociaż czy na pewno - wystarczy obejrzeć "Galerianki" - to naprawdę nie tak dalekie), ale pewnie, jak od wieków, i one marzą o wielkiej miłości, która wyrwie je z tego świata.

Myślę, że mimo wszystko warto było ją przeczytać, więc jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, polecam.

14 maja 2011

Christian Signol, W tym życiu albo w przyszłym.

Wydawnictwo: Świat Książki
 Listopad 2006
okładka twarda
 ISBN: 83-24 7-0010-2
Liczba stron: 208

Christian Signol napisał książkę pełną nostalgicznych wzruszeń, namiętności, a przede wszystkim wspomnień. Bohaterką książki jest siedemdziesięciodwuletnia Blanche, emerytowana nauczycielka, która po wielu latach wróciła do miejsca gdzie zaznała szczęście. W małym domku w górach wraca do wspomnień z okresu młodości i swojej pierwszej, a zarazem największej miłości. To, co wraca z przeszłości próbuje przelać na kartki zeszytu. Mimo to w domku czuje się samotna, bowiem córka rzadko ją odwiedza, a sąsiadów – oprócz Edmonda - niestety brakuje. Wiedziała też na wzgórzach Vercors śnieg zalega przez sześć miesięcy w roku i życie jest nieco utrudnione.  

Blanche wraca do czasów swojego dzieciństwa, życia w górach, marzeniach, śmierci ojca, wyjeździe do większego miasta, możliwości ukończenia szkoły, zyskania dyplomu, śmierci matki i otrzymania propozycji swojej pierwszej pracy. Mimo obaw Blanche decyduje się wrócić w góry. Pewnego dnia w Chaliére w listopadzie pojawił się przed szkołą nieznajomy mężczyzna, który poprosił Blanche, aby ta nauczyła go czytać. Tak młoda kobieta poznała węglarza Juliena i z dnia na dzień obserwowała jego postępy w nauce i podejściu do życia. Nastały jednak lata II wojny światowej, które zmieniły wszystko w życiu Blanche. Po traumatycznych przeżyciach trudno jej wrócić do normalnego trybu życia.

cdn. 

8 maja 2011

Honoriusz Balzac, Dwaj poeci.

Seria wydawnicza Biblioteka Klasyki Polskiej i Obcej
Państwowy Instytut Wydawniczy
tłum. Tadeusz Boy - Żeleński
Oprawa twarda w materiale
rok wydania: 1972
liczba stron: 166


Tak, tak pisałam, że po Balzaca nie sięgnę, ale nic nie poradzę, że coś mnie do tych jego książek ciągnie. Być może uda mi się w ten sposób przeczytać wszystkie jego pozycje? Kto wie?

Bohaterami powieści są dwaj młodzi ludzie, wydaje się, że nie dość spełnieni w życiu. Dawid Séchard właściwie wbrew własnej woli odziedziczył po ojcu drukarnię. Opuścił Paryż wezwany przez rodziciela do rodzinnego miasta, aby została zawiązana spółka pomiędzy ojcem a synem.  Co dziwnego Hieronim Mikołaj Séchard prowadził drukarnię, a nigdy nie nauczył się sam pisać i czytać. Dbał jednak o wykształcenie swojego syna, mimo, że wraz z upływem lat stawał się coraz bardziej skąpy. Dawid miał stać się prawowitym właścicielem drukarni dopiero po spłacie trzydziestu tysięcy franków. Młodzieniec nie był żądny zysku, miał natomiast naukowe upodobania i szlachetną naturę.

cdn na blogu SŁOWEM MALOWANE

1 maja 2011

"Tajemnica "Philippe Gimbert

Tajemnica

Bohaterem i narratorem tej niewielkiej książki jest chłopczyk dorastający w powojennym Paryżu.Często choruje,jest słaby i jest zupełnym przeciwieństwem swoich wysportowanych,tryskających zdrowiem rodziców.Tęskni za rodzeństwem,marzy o bracie,więc wyobraża sobie towarzysza zabaw,który jest zawsze obok niego, i na którego zawsze może liczyć.W zabawach towarzyszy mu pluszowy piesek ,znaleziony na stryszku.
Kiedy zdradza swą fantazję o bracie przyjaciółce rodziny,okazuje się,że brat istniał naprawdę a rodzina skrywa bolesną tajemnicę...
Chłopiec musi skonfrontować znaną mu od dzieciństwa,po części oficjalną a po części dopowiedzianą przez niego rodzinną historię.W wersji,którą zna chłopiec,została przemilczana historia tragicznej miłości i zdrady na tle II wojny światowej i Holocaustu.
Pomimo tego,że książka denerwowała mnie swą przewidywalnością,to ze względu na ciekawe tematy,jest warta uwagi.
"Tajemnica" odniosła we Francji ogromny sukces.Została przetłumaczona na kilkanaście języków.Nakręcono na jej podstawie film fabularny.Została wydana w literackiej serii Kontrapunkt, a dotychczas ilekroć sięgnęłam po książki tej serii-nie rozczarowałam się.
Warto przeczytać.

Eric - Emmanuel Schmitt - Tektonika uczuć


Do lektur  Erica- Emmanuela Schmitta podchodzę ostrożnie, z dystansem. Wciąż pozostaję pod urokiem „Oskara i Pani Róży” nie zapominam jednak o słabszych utworach.
Tektonika uczuć poniekąd mnie zaskoczyła. Spodziewając się prozy otrzymałam utwór dramatyczny, liczyłam na miłość dostałam bliżej niezidentyfikowane uczucie.

Dziwna była ta miłość Diane i Richarda. Kochają się tak, że tchu brak. Diane chcąc usłyszeć od Richarda deklarację dozgonnej miłości postanawia go podejść i oświadcza, że jest nim znudzona. O dziwo, ku jej zdziwieniu kochanek przytakuje i przyznaje, że on sam nie jest pewny swych uczuć. Chwilę później zgodnie stwierdzają, że są sobą zmęczeni, choć w skrytości ducha nadal nie mogą bez siebie żyć. Rozstają się, mimo, że żadne z nich tego nie chce. Wielka miłość miała przerodzić się w dozgonną przyjaźń a przeistoczyła w nienawiść.

Rozbita Diane knuje intrygę angażując Rodicę i Elinę, do niedawna prostytutki, które w zamian za dach nad głową i okazaną pomoc pragną się zrewanżować. Diane przedstawia im swoją wersję zdarzeń, ze śmiertelnie chorym Richardem w roli głównej i z nią jako troskliwą i oddaną, pragnącą dla swego przyjaciela odrobiny szczęścia w tych ostatnich chwilach życia.
Elina pełna współczucia godzi się grać rolę zauroczonej  i zakochanej w Richardzie. Trzymająca rękę na pulsie i pociągająca za sznurki Diane jeszcze nie wie, że sprawy wymkną się spod kontroli i przybiorą zupełnie inny obrót.

Zadziwiające, jak ta niewielka objętościowo książeczka nasączona jest tyloma emocjami. Tu miłość miesza się z nienawiścią, żal z rozpaczą, zazdrość z tęsknotą.
Z ogromną przyjemnością obejrzałabym ową sztukę na deskach teatru.

„Tektonikę uczuć” czytało mi się dobrze, jednak bez większych rewelacji. Nie przeniosłam jej treści na życie osobiste, nie doszukałam drugiego dna i ukrytego przesłania. I trochę nie rozumiem tych podchodów, drobnych kłamstw i gry w imię…? No właśnie w imię czego? Bo przecież nie miłości…Chociaż? …

In the name of love
What more in the name of love