26 sierpnia 2015

A zabawa trwała w najlepsze. Życie kulturalne w okupowanym Paryżu. Alan Riding

Wydawnictwo Świat Książki, rok wydania 2012
Gdybym miała wyciągnąć z lektury najważniejszą myśl, to najlepiej oddałyby ją zacytowane we wstępie stwierdzenie - Jeśli ktoś nie przeżył horroru bycia okupowanym przez obce mocarstwo, nie ma prawa pouczać kraju, który ma to za sobą (str. 11). Dodałabym do tego, iż jeśli ktoś nie przeżył horroru okupacji nie ma prawa osądzać zachowań ludzi, którzy jej doświadczyli. 
Przedmiotem badań nie są działania profaszystowskiego rządu marszałka Petaina (uosabiające wstydliwy okres w historii Francji), ale postawa szeroko rozumianego kręgu ludzi sztuki podczas okupacji. To im poświęca w swym opracowaniu najwięcej miejsca zaznaczając jednocześnie, iż wydawanie jednostronnych osądów nie jest łatwe, a wymaganie od artystów bycia moralnymi przywódcami narodu jest wymogiem na wyrost. Najważniejsze postaci [kultury] zachowywały się tak, jak reszta społeczeństwa, choć w ich przypadku było to o tyle ważniejsze, że artystyczne powołanie czyniło z nich wzory do naśladowania, toteż oceniano ich później według wyższych standardów.(str.10)
I choć autor stara się unikać oceniania to pokazuje typową postawę Francuzów podczas wojny, która oznaczała nieangażowanie się, dystans, nieopowiadanie się po żadnej ze stron. Pamięć o rzezi, jaką przyniosła I wojna światowa, była silna wśród intelektualistów i polityków, umacniając pacyfizm i przekonanie, że Hitlera da się ułagodzić. (str. 38)
A z drugiej strony było rozczarowanie dotychczasową polityką rządów, bo jak mówił Sartre W 1939 roku baliśmy się śmierci, cierpienia za sprawę, która nas brzydziła. To znaczy za obrzydliwą Francję, skorumpowaną, niesprawną, rasistowską, antysemicką, rządzoną przez bogaczy i dla bogaczy; nikt nie chciał za to umierać, dopóty, dopóki- no cóż- zrozumieliśmy, że naziści byli jeszcze gorsi (str. 54).
Tyle, że to zrozumienie przyszło dość późno. A do tego czasu „zabawa trwała w najlepsze”; działały kina, teatry, wodewile i kabarety, odbywały się premiery nowych sztuk i oper, a na widowni obok umundurowanych okupantów zasiadali Francuzi. Niemcy chcieli, aby w narodzie istniało przekonanie, iż nic się nie zmieniło.
Pisarze chętnie wydawali swoje dzieła, a dziennikarze prześcigali się w pochlebstwach dla Niemców i piętnowaniu ludności żydowskiej. 
Czując się bezsilni, przyjęli postawę przeczekania, attentisme, pozwalającą im dalej wieść własne życie- pisać, malować, występować, uczyć - w oczekiwaniu na ocalenie przez jakieś zewnętrzne siły, najpewniej Stany Zjednoczone. (str. 131)
Lista źródeł, z jakich korzystał autor jest imponująca, a indeks nazwisk i dzieł pojawiających się na jej kartach liczy ponad dwadzieścia stron. 
Pojawia się tu sporo znanych nazwisk, a jeszcze więcej takich, które nieobeznanemu czytelnikowi niewiele powiedzą, ale choć autor opisuje zachowania konkretnych ludzi tak naprawdę pokazuje zachowanie całego narodu. I choć istniały wyjątki, które podejmowały walkę, to gro Francuzów akceptowało, albo jedynie dystansowało się od otaczającej rzeczywistości. Autor próbuje znaleźć odpowiedzi na pytania o powód takich zachowań; godzenie się z okupacją, napiętnowanie obywateli żydowskich, czy wreszcie szybkie wymazanie z pamięci niechlubnej przeszłości wojennej.
Książka, choć momentami przytłacza wielością nazwisk, czy drobiazgowością opisu pobudza do refleksji na temat ludzkiej natury i zachowań człowieka w sytuacjach ekstremalnych.
Zawsze interesowało mnie, jak podczas wojny chroniono dziedzictwo kulturowe. 
Tratwa Meduzy
W jednej dziedzinie rząd Daladiera był jednak przygotowany. Już we wrześniu 1938 roku, po tym jak Niemcy zajęły Sudety, Mona Lisa i kilka innych arcydzieł tymczasowo wysłano do zamku Chambord w dolinie Loary. Rok później, kiedy wypowiedziano wojnę, w Luwrze wcielono w życie plan ewakuacji większości muzeum. W ciągu mniej niż miesiąca 3691 obrazów zdjęto ze ścian, starannie opakowano, załadowano do ciężarówek i w trzydziestu siedmiu konwojach wysłano do zamku Chambord, choć samą Monę Lisę przeniesiono wkrótce do Louvigny, w zachodniej części doliny Loary. Luwr miał pełne prawo być zadowolony z tej operacji. Ogromny obraz Veronesego, Gody w Kanie, wyjęto z ram i zwinięto, a niewiele mniejszą Tratwę Meduzy Gericaulta umieszczono do transportu w długim, drewnianym kontenerze. Wiele posągów i rzeźb musiano jednak zostawić na jakiś czas w piwnicach, później miano zbudować schrony przeciwlotnicze. Wyjątek uczyniono dla dwóch greckich skarbów, Nike z Samotraki i Wenus z Milo, które spędziły wojnę w zamku Valencay. (str.47- 48)
Mona Lisa (zdjęcie robione zza czyichś pleców)
Wkrótce po upadku Paryża Niemcy zażądali informacji, co stało się z 3691 obrazami, które w 1939 roku zostały zabrane z Luwru i ukryte w różnych miejscach Francji. Niektóre z nich przenoszono po kilka razy- Mona Lisa, zabrana w listopadzie 1939 roku z Chambord do Louvigny, w czerwcu 1940 roku trafiła do opactwa w Loc-Dieu, na wschód od Bordeaux, w październiku tego samego roku do Muzeum Ingres`a w pobliskim Montauban, a wreszcie w marcu 1943 roku do zamku Montal, w południowo-zachodniej części Francji, gdzie spędziła resztę wojny pod łóżkiem pewnego kuratora z Luwru. (str.198)
Za polecenie lektury dziękuję Zacofanemu w lekturze.
Książka przeczytana w ramach stosikowego losowania u Anny.
I znów kłopot z etykietą; literatura francuska? wszak autor to Brytyjczyk urodzony w Brazylii:)
Recenzja została opublikowana po raz pierwszy na moim blogu Moje podróże.
Ewentualnych zainteresowanych przystąpieniem do wyzwania ze smutkiem informuję, iż z moderatorką bloga nie mogę się skontaktować od dawna, tak więc blog pozostaje czasowo zamknięty do ewentualnych nowych zainteresowanych.