30 stycznia 2015

Toulouse Lautrec Biografia Julia Frey

Czytałam Moulin Rouge Pierra La Mure i byłam przekonana, iż ciekawszej książki na temat hrabiego Henriego Toulouse Lautreca, malarza, skandalisty, kalekiego karła, autora litografii, plakatów, okładek książek i nut, bywalca najmroczniejszych zaułków Paryża schyłku XIX wieku, bywalca wystaw malarskich, cyrków, teatrów, zawodów sportowych, tancbud, kabaretów, domów publicznych nie znajdę. Myliłam się. Książka La Mure to w zasadzie powieść biograficzna i choć zawiera ona sporo informacji, które można uznać za rzetelne, to jednak beletrystyka. Nawiasem mówiąc bardzo dobra beletrystyka, aczkolwiek mam wrażenie, że samemu bohaterowi nie przypadłaby do gustu. La Mure przedstawia malarza niemal wyłącznie, jako człowieka nieszczęśliwego, skupionego na poszukiwaniu miłości, której nie odnalazł, a tym samym człowieka niespełnionego. Nawet, jeśli Henri cierpiał z tego powodu nigdy nie pozwoliłby, aby ktokolwiek (w tym czytelnicy historii jego życia) litowali się nad nim. 
Julia Frey opisuje Henriego w sposób o wiele bardziej zróżnicowany, wymykający się schematom. Henry to człowiek o nieograniczonym apetycie na życie we wszelkich jego aspektach, przy czym miłość jest jednym (a nie jedynym) z nich. 
Autorka wykonała mrówczą pracę przedzierając się przez gąszcz
źródeł oraz korespondencję malarza i jego bliskich, aby wyłonić z nich portret jak najbliższy prawdy. Jest to portret podobny do obrazów, jakie malował Henri; wieloznaczny, dający szerokie pole do interpretacji; jego bohater nie jest może piękny, ale za to jest niezwykle zajmujący, autorka maluje tak, jak gdyby zajrzała w głąb duszy artysty, bez hołubienia, ale z dużą dozą sympatii. 
Arystokratyczny rodowód, nazwisko, które zobowiązuje (przez całe życie będzie zarówno pomocą, jak i balastem), spokrewnieni rodzice -kuzynostwo w pierwszej linii (czego efektem było kalectwo syna), niedopasowanie charakterologiczne matki i ojca (ona - żarliwa katoliczka, purytanka, żeby nie powiedzieć dewotka, zapatrzona w syna i oddana modlitwom, on - lekkoduch, nie potrafiący zagrzać miejsca, prowadzący koczownicy tryb życia, żyjący na pokaz), ułomność fizyczna i brzydota to dziedzictwo Henriego. Dziedzictwo, które ciążyło, jak garb, a które determinowało jego zachowanie i sposób życia.
Życie z powściągliwą w okazywaniu uczuć matką i rzadkie kontakty z ojcem nauczyły go od dzieciństwa interpretować wszystkie odcienie skrywanych emocji. Str.218
Kiedy dodamy do tego liczne pobyty w uzdrowiskach i zakładach zamkniętych nie dziwi pancerz cynika, jaki przybierał Henri.
Wrażliwy i skryty uwielbiał być w centrum zainteresowania, bawić towarzystwo, błaznować, szokować mieszczańską społeczność. Z jednej strony miał poczucie sprzeniewierzania się wartościom pielęgnowanym przez jego arystokratycznych przodków, a z drugiej nie potrafił żyć konwenansami. Rodzina (a zwłaszcza ojciec) oczekiwała, iż zaszyje się gdzieś na prowincji, nie wystawiając na widok publiczny, tymczasem Henriego rozpierała zachłanna pasja życia i tworzenia. 
Lubił się wyróżniać, chciał być popularny, przeciętność i normalność były mu obce. Pragnienie popularności zaspokajał „masową” produkcją swoich dzieł (publikacja reprodukcji w prasie, plakaty, okładki książek i nut). Bulwersował otoczenie zarówno swoją sztuką (jej techniką i tematyką), jak i swoim życiem (alkoholizm, wizyty w tancbudach i najbardziej podejrzanych spelunkach, pozostawanie w dobrych stosunkach z prostytutkami, czasowe mieszkanie w burdelach, które wyznaczał też na miejsce spotkań z wydawcami czy marszandami). 
Był człowiekiem niezwykle towarzyskim, a jednocześnie bardzo samotnym, dobrym przyjacielem, ale też despotycznym tyranem dla bliskich, oddanym synem, niezwykle pracowitym człowiekiem, głodnym nowych doznań, wielbicielem wszelkich nowinek, zwolennikiem postępu. Człowiek o niezmiernie złożonej osobowości, a jednocześnie niezwykle utalentowany artysta.
…Henri prowadził bardzo bogate życie towarzyskie. … miał wielu serdecznych przyjaciół i dobrze się z nimi bawił. Jeżeli popadał w przygnębienie to tylko z kłopotów ze zdrowiem lub z pracą. Niewiele wiadomo o jego życiu intymnym, najwyraźniej stanowiło ono sferę odrębną w jego kontaktach z ludźmi, towarzysko natomiast lubił przebywać w większych gronach przyjaciół i znajomych. Jego przyjaźnie z mężczyznami, zarówno głębokie, jak i te bardziej powierzchowne, dawały mu wiele radości. Był ogólnie lubiany. Jego żarty nie były okrutne, a kpiąc ze swoich ułomności, ośmielał tych, których wprawiały one w zakłopotanie. Str. 224
A przy tym wszystkim
Jego przyjaciele, zarówno kobiety, jak i mężczyźni uważali, że przy całym swym nieodpartym uroku był bezlitosnym despotą. Str. 316.
Należał do osób, które umierają wcześnie, bo żyją zbyt intensywnie i zdawał sobie z tego sprawę. Syfilityk, który spędzał całe noce na hulankach, z kabaretów, czy knajp wychodził nad ranem, nadużywał alkoholu, zasypiał w miejscach publicznych, aby rano pojawić się w drukarni, gdzie osobiście nadzorował pracę nad litografiami. Bywalec Opery i Teatrów potrafił oglądać przedstawienia po kilkanaście razy, przy czym interesował go obraz; ruch, scenografia, gest, fragment postaci, układ dłoni, nie słuchał kwestii wypowiadanych, czy wyśpiewywanych przez aktorów. 
Bal w Moulin Rouge (z La Goulue na pierwszym planie)- mój ulubiony obraz malarza
Uwielbiał podglądać życie w jego najpodlejszych aspektach; obserwował tancerki, prostytutki, cyrkowców, sportowców, kryminalistów, pijaków, aby z brudu życia wyciągnąć jego piękno. Lubił obserwować kobiety lekkich obyczajów w sytuacjach, w których te nie musiały niczego udawać; po pracy, podczas toalety, przed wizytą u lekarza, kiedy były zmęczone, smutne, zgaszone, kiedy ich nagość nie budziła pożądania, ale współczucie, a może nawet jakąś tkliwość. 
Każda brzydota ma jakąś piękną stronę; fascynujące jest odkrywanie piękna tam, gdzie nikt inny go nie dostrzega. Str. 343
 
Klaunessa Cha-U-Kao, obraz zakupiony przez Camondo
Biografia jest bogatym źródłem informacji na temat Henriego, trudno oderwać się od lektury. Autorka już we wstępie zaznacza, że pisze o rzeczach potwierdzonych, a wszędzie tam, gdzie istnieją wątpliwości zaznacza to. Imponująca jest bibliografia, która zajmuje kilkanaście (ponad szesnaście) stron. Książka jest bogato ilustrowana, zarówno kolorowymi reprodukcjami sztandarowych dzieł Lautreca, jak i czarno-białymi rysunkami, fotografiami i reprodukcjami. Czyta się świetnie, co oznacza, iż tłumaczka wykonała dobrze swoją pracę. 
Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Ponieważ jednak uważał, że hulaszcze życie nie przeszkadza mu ciężko pracować, niepohamowane picie nie niszczy jego umiejętności i wyobraźni, a fizyczne upośledzenie wcale nie zmusza go do przestrzegania konwenansów, często sprawiał wrażenie, że sztuka wcale nie jest dla niego najważniejsza.  Str. 383
I jeszcze coś, co interesuje wszystkich bibliofilii. 
Mniej więcej w połowie lektury dotarło do mnie, iż brakuje mi informacji na temat upodobań literackich bohatera. Sprawa wyjaśniła się dopiero pod koniec lektury.
… Lautrec, podobnie, jak wielu francuskich arystokratów, manifestował postawę antyintelektualną. Jego czytelnicze gusta ograniczały się głównie do popularnych dzienników i tygodników, które zajmowały się przede wszystkim sensacjami dnia i zamieszczały erotyczne historyjki. Do takich właśnie czasopism rysował… 337-338
Thadee Natanson (polski wydawca i redaktor pisma) zauważył, że …gdy Henri był trzeźwy, jego uwagi dotyczące Balzaca wnikliwością ustępowały jedynie rozważaniom Prousta, lecz Henry był „o wiele bardziej ludzki”. …Trzeba jednak jasno powiedzieć, że towarzystwo intelektualistów interesowało Henriego tylko do pewnego stopnia. Str. 364
I na koniec najbardziej znane plakaty Henriego


Zdjęcia z Montrmartu mojego autorstwa obrazują kabarety, w których bywał  
O Toulouse-Lautrecu pisałam też tu