21 lutego 2011

od miłości do nienawiści... - Trucicielka - E-E Schmitt

Trucicielkę przeczytałam w ubiegłym tygodniu. Dziś po dołączeniu do Francuskiej Kawiarenki Literackiej postanowiłam nieco edytować moja poprzednią recenzję i napisać ją pod kątem wyzwania, bo jedno z opowiadań zawartych w Trucicielce jest właśnie o miłości...

Ostatnie opowiadanie nosi nazwę Elizejska Miłość. Opowiada o małżeństwie Prezydenta Francji Henriego Morel i jego żony Catherine. Bogaci, eleganccy, uśmiechnięci, uwielbiani przez tłumy. Ich wspólne zdjęcia opatrzone podpisem "Wzorowa miłość" gościły na niejednej okładce czasopisma. To tylko pozory. Tak naprawdę Pałac Elizejski był teatrem a oni grali w nim swoje role - przykładnego, kochającego się małżeństwa.
Sam na sam, zdejmowali swoje maski i stawiali czoła okrutnej prawdzie - ich związek był fiaskiem. Henri od lat znajdywał pocieszenie w ramionach kochanek. A Catherine? Tłumiła w sobie cały ból aż do dnia gdy przelała się czara goryczy. W żalu i złości wykrzyczała mężowi całą prawdę, posuwając się do szantażu. Wzajemna wrogość i nienawiść małżonków nasilała się. Pewnego razu Catherine miała poważny wypadek, wiedziała, że ktoś chce pozbawić ją życia. Nie zdążyła się otrząsnąć gdy w szpitalu spadła na nią kolejna tragedia. Okazuje się, że jest śmiertelnie chora...
Czy na łożu śmierci małżonkowie wybaczą sobie wyrządzone krzywdy i zdradę? A może przeciwnie? Catherine obiecała się zemścić, czy spełni swoje groźby?
Od miłości do nienawiści jeden krok... W którą stronę pójdzie Para Prezydencka?
I na koniec przepiękny, mądry i jakże prawdziwy cytat.

"Czy istnieje uczucie, które nie łączyłoby się nierozerwalnie ze swoim przeciwieństwem, jak tkanina i podszewka? Jaka miłość jest wolna od nienawiści? Ręka, która głaszcze, za chwilę chwyci za sztylet. Nasze uczucia nie są zmienne lecz dwuznaczne, czarne lub białe w zależności od wydarzeń, rozpięte między przeciwieństwami, falujące, plastyczne, prowadzące zarówno do najgorszego jak i do najlepszego."

Opowiadania E -E Schmitta mają w sobie to coś, co przyciąga, nie pozwala się oderwać, zachęca do ponownego przeczytania. Cieszę się, że Trucicielka znalazła miejsce na mej półce. Zapewne nieraz po nią sięgnę i zagłębię się w lekturze.

2 komentarze:

  1. No proszę, nie tylko ja uważam, że Schmitt ze swoją najnowszą książką pasuje do wyzwania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oo faktycznie, widzę, że też przerobiłaś recenzję na potrzeby Wyzwania ;)
    Pędzę w takim razie przeczytać Twoją pierwotną wersję :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń