30 marca 2011

Nowojorskie Samotne Serce widziane duszą Francuza


Pierwszą książką przeczytaną przeze mnie w ramach Wyzwania była "Panna Samotne Serce" Sebastien'a Ortiz'a
Bohaterka powieści - Miss Lonely Heart - jest samotna, nieszczęśliwa i rozczarowana życiem, tym co mu przyniosło, tym do czego sama dopuściła.
"Poznać kogoś: ta obsesja towarzyszy ci w dzień i w nocy, kradnie ci sen, sprawia, że gorzkniejesz i tracisz nadzieję. I jesteś sama."
Opowieść osnuta wokół historii fotografa z nogą w gipsie wykreowaną przez Alfreda Hitchcocka w "Oknie na podwórze" jest zapisem przemyśleń i spostrzeżeń bezimiennego obserwatora. Panna Samotne Serce faktycznie jest samotna. Praca nie daje jej satysfakcji, piękne mieszkanie w nowojorskim Greenwich Village nie jest jej "domem", ona sama nie jest dla siebie atrakcyjna. Poza obserwowaniem życia sąsiadów (właściwie podglądaniem - nikt, tak naprawdę, nie interesuje się niczyim życiem)jej głównym zajęciem jest wymyślanie i życie w alternatywnej rzeczywistości. Tej szczęśliwszej, czyli z mężczyzną u boku. Niestety wszystkie próby podejmowane w celu "bycia z kimś" kończą się porażką.
Ale - jak w życiu - miłość przychodzi niespodziewanie i z nieoczekiwanej strony.
Czy happy end jest wymuszony i "amerykański"? Nie wiem. Na pewno jest życiowy. Może to właśnie chciał nam uświadomić autor...

29 marca 2011

Wymiana

Witajcie!
Z przyjemnością informuję, że adresy zostały już porozsyłane i już można zacząć przygotowywać paczki do wymiany.
Przypominam, że wysyłamy książkę lub książki (pasujące do tematu - Miłość po francusku) i obowiązkowo coś miłego, co pomoże przy czytaniu :)
Czas na wysłanie paczki upływa w połowie kwietnia. Do końca miesiąca czekam na zdjęcia otrzymanych przesyłek.

Mam nadzieję, że każda z nas wyjdzie z tego zadowolona i przy następnej wymianie zgłosi się więcej osób.
W wymianie udział biorą:
- Isabelle
- Montgomerry
- Nemeni
- Elen.77
- Madmad
- femme
Niedużo, ale to oczywiście w niczym nie przeszkadza.
Szczególnie chciałabym podziękować Nemeni oraz Elen, za to, że zgodziły się mi pomóc.

Jeśli pojawią się jakieś problemy lub pytania - proszę pisać w komentarzach albo na mój e-mail.

Życzę Wam wszystkim ciekawych pomysłów ;)

28 marca 2011

Mozart. Wielki Czarodziej tom 1 - Christian Jacq

Autor: Christian Jacq
Tytuł: Mozart. Wielki Czarodziej. Syn Światła Tom 1
Wydawnictwo: Świat Ksiażki
Rok wydania: 2008
Stron: 576
Moja ocena: 4,5/6

"Dzieło Mozarta jest jak świątynia wzniesiona z pięknych kamieni nieśmiertelności" Christian Jacq

Zapisując się do Francuskiego wyzwania na stronie, nie planowałam przeczytać żadnej konkretniej książki, postanowiłam iść na żywioł. Podczas wizyty w bibliotece odwiedziłam regały z literaturą francuską. Moją uwagę skupiła książka biograficzna Christiana Jacq "Mozart. Wielki Czarodziej" Lubię czasami posłuchać muzyki poważnej i nawet płyty z muzyką Mozarta posiadam w domu, a ponieważ o tym wielkim kompozytorze wiedziałam tylko tyle, że był zdolnym dzieckiem,  z zaciekawieniem zaczęłam lekturę jego biografii. Od pierwszych stron można się przekonać o tym, że nie jest to idealna biografia kompozytora. Czyta się ją jak dobrą powieść przypominającą mi  momentami "Kod Leonarda da Vinci", a to ze względu na powiązania Mozarta z wolnomularstwem. Autor bardzo fajnie przedstawia nam historię wolnomularstwa w Europie XVIII w. Wraz z podróżami zdolnego dziecka, dającego koncerty w całej ówczesnej Europie, poznajemy poszczególne loże wolnomularzy działające na terenie danego kraju. Po lożach oprowadza nas młody mnich Thamos, który przyjechał z Górnego Egiptu by odnaleźć niezwykle wybitnego człowieka - Wielkiego Czarodzieja. Przeznaczeniem Wielkiego Czarodzieja jest stworzenie wielkopomnego dzieła, które ma ocalić świat. Jak nie trudno się domyślić szukaną osobą okazało się zdolne dziecko - młody kompozytor - Joannes Chrysostomus Wolfgang Gottlieb Mozart, bo takie imina nadano mu na Chrzcie. Przez całe życie jednak Mozart posługiwał się imionami Wolfgang Amade (Amadeusz). Egipski Mnich otacza zdolnego chłopca opieką. Dla dziecka jest on przybyszem z jego wyimagowanej krainy Rucken. W wymyśloną krainę  ucieka Mozart, by tam bawić się z wymyślonymi przyjaciółmi, przeżywać przygody i odpoczywać po ciężki koncertach. Thamos na samym początku nie był przekonany, że odnalazł odpowiednią osobą, (nie spodziewał się, że ma odnaleźć dziecko) jednak podążając śladami rodziny Mozartów utwierdza się w swoim wyborze i przekazuje kompozytorowi tajemnice wschodu. Niestety musi chronić również Wielkiego Czarodzieja, gdyż na jego życie jak i innych członków loży wolnomularskich czyhają jezuici i tajniacy Cesarza Austrii. Tak w skrócie przedstawia się fabuła książki.
Moje odczucia po przeczytaniu tej biografii.
Krótkie i bardzo tajemnicze życie kompozytora sprawiło, że wokół jego postaci wyrosło wiele legend. Jedna z nich dotyczy tajemniczej śmierci Wolfganga w wieku 35 lat, przypuszczalnie zabitego przez członków loży wolnomularskiej do której należał. Wyrok wykonano za to, iż w jednej ze swoich oper "Czarodziejski flet" zdradził tajemnice ich misterium. I w sumie na tym fakcie skupia się Christian Jacq.
Autor zbyt dużo czasu poświęca na opis loży wolnomularskich ich obrzędów, sposobów przyjmowania nowych członków itd. Za mało w niej prawdziwych faktów z życia (zresztą bardzo krótkiego) kompozytora. Bardzo fajne opisy komponowanych utworów. Żałuję, że miałam książkę biblioteczną, ponieważ nie zawierała ona płyty z utworami skomponowanymi w tym okresie przez Mozarta. Chętnie bym jej posłuchała czytając książkę, a tak musiałam zadowolić się swoją kolekcją płyt.
Bardzo mi było żal młodego uzdolnionego chłopca, którego talent ojciec postanowił wykorzystać, by zdobyć sławę i pieniądze. Mozart nie miał prawdziwego dzieciństwa. Ciągła praca nad ćwiczeniem swoich uzdolnień, koncerty, ciągłe podróże i komponowanie, które kochał. Wszystko to wypełniało cały dzień jego życia. Do tego słabe zdrowie chłopca. Gdzie tu czas na przyjaźnie, zabawę, relaks. Nie dziwię się, że dzieciak uciekał w świat fantazji. A czy dziś nie jest tak samo? Czy uzdolnione dzieci mają prawdziwe dzieciństwo?
Książkę polecam tym wszystkim osobą, które lubią czytać biografie słynnych ludzi wkomponowane w fantastyczną legendę, osobą, które chcą poznać historię wolnomularstwa w Europie oraz życie i twórczość Mozarta.
A oto linki do moich ulubionych utworów:
http://www.youtube.com/watch?v=qBP5Qyxowug

http://www.youtube.com/watch?v=df-eLzao63I&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=-hJf4ZffkoI&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=ADcFQ-pxBRw&feature=fvwrel

26 marca 2011

Marzycielka z Ostendy - Eric-Emmanuel Schmitt

Byłam bardzo ciekawa tej książki i wreszcie na nią trafiłam. Mam już jako takie pojęcie o stylu pisarskim Erica Emmanuela Schmitta, ponieważ czytałam już kilka jego książek. Wiem, że niektórzy zarzucają mu schematyczność i tanie moralizatorstwo. Ja natomiast - zamiast przyglądać się schematom - bardzo lubię szukać w jego książkach tego, co wartościowe, bo niewątpliwie są to zawsze opowieści z konkretnym przesłaniem. I to mądrym przesłaniem. A tego w literaturze nigdy za wiele.

Każde z pięciu opowiadań jest odrębną historią, a jednocześnie są one ze sobą powiązane. W każdym z nich pokazane jest jakieś oblicze miłości, w każdym obecna jest śmierć, a każdy z głównych bohaterów przeżywa cierpienie. Oblicza, jakie odsłania miłość w opowiadaniach Schmitta, to raz miłość romantyczna, czekająca, niepozwalająca zapomnieć, zdarzająca się raz w życiu; innym razem codzienna, oczywista miłość, która blaknie pod wpływem codziennych wydarzeń, aż staje się niezauważalna; jeszcze innym "ślepa" miłość, która widzi wnętrze człowieka i która potwierdza, że są ważniejsze wyznaczniki decydujące o czyimś zainteresowaniu aniżeli atrakcyjny wygląd. Schmitt przypomina prawdę o pragnieniu bycia kochanym i obdarzaniu miłością; ostrzega przed rozbieżnością w postrzeganiu świata, zdarzeń i siebie samych; pokazuje jak wielka jest siła wyobraźni i jak łatwo możemy ulec złudzeniom. W opowiadaniach nie słychać moralizatorskiego tonu pisarza-filozofa. Przesłanie każdej historii jest tak wyraziste, że czytelnikowi wnioski nasuwają się same i wyciąga on z treści to, co dla niego w danej chwili ważne.

Każde z opowiadań ma swój urok i każde podobało mi się na swój sposób - nie umiem powiedzieć, które najbardziej. Z zaciekawieniem słuchałam zwierzeń mieszkanki Ostendy - Emmy van A.,odsłaniającej tajemnice młodości (Marzycielka z Ostendy);  kibicowałam pełnej kompleksów pielęgniarce z Paryża, aby uwierzyła, że jest warta miłości (Ozdrowienie); współczułam Gabrieli pogubionej w swych domysłach i wątpiącej w miłość swego męża (Zbrodnia doskonała) oraz Maurycemu - mężczyźnie, którego świat literatury pochłonął tak mocno, że nie potrafił odróżnić go od rzeczywistości (Kiepskie lektury); obserwowałam kobietę czekającą na kogoś na peronie w Zurychu od trzydziestu lat (Kobieta z bukietem).

Według mnie - lektura obowiązkowa. Możliwość interpretacji dużo szersza niż ta, którą przedstawiłam. Polecam.

Moja ocena: 5/6

25 marca 2011

"Babie lato" Philippe Besson


wydawnictwo: Muza 2006

Cape Cod, małe miasteczko Chatham, niewielka kawiarnia z widokiem na ocean. Tak przytulna, że Louise czuje się tu jak w domu. Od kilkunastu lat codziennie wpada na Martini z zieloną oliwką. Jej życie jest pasmem sukcesów. Zaczęła karierę jako aktorka, lecz prawdziwy talent odkryła w chwili napisania pierwszej sztuki teatralnej. Teraz jest znaną i szanowaną autorką kilkunastu sztuk wystawianych w całych Stanach Zjednoczonych. Niedziela ciągnie się leniwie, a ona siedzi nad kieliszkiem Martini i czeka. Na telefon. Na jakikolwiek znak od swego kochanka, który właśnie oświadcza żonie, że od niej odchodzi (przecież jej to obiecał). W kawiarni jest tylko ona i Ben. Ich los splótł się w dniu, gdy ona po raz pierwszy przestąpiła próg kawiarni, a on zaczął pierwszy dzień pracy. Od tej pory rozumieją się bez słów, a mimo to zachowują konwenanse i trzymają swych ról: barmana i klientki. 

Czas stoi w miejscu, minuty wloką się w nieskończoność. Martini ubywa powoli lecz sukcesywnie. Nagle słychać dzwonek nad drzwiami wejściowymi. Louise i Ben jednocześnie podnoszą głowy. A w progu stoi mężczyzna. Nie, nie ten, na którego kobieta czeka, choć zna go bardzo dobrze. Spędziła z nim pięć najpiękniejszych lat w życiu. Potem odszedł w jej przyjaciółką. Od pięciu lat nie dane jej było go spotkać, choć często o nim myślała. I nagle widzi go w drzwiach ich ulubionej kawiarni. Zbieg okoliczności? W dniu, w którym ona czeka na ostateczne rozwiązanie.. Zrządzenie losu? Stephen podchodzi do baru i oświadcza Louise, że właśnie odszedł od żony. Życie zaczyna się na nowo...? A może życie właśnie się skończyło...

Ta powieść jest jak tchnienie wiatru. Historia jednego popołudnia zapisana na stu pięćdziesięciu stronach. Właściwie czym tu się zachwycać - ona i on, zraniona miłość, spotkanie po latach, pytania bez odpowiedzi. W tej książce nie liczy się jednak historia. Najważniejsze jest to, co dzieje się między słowami. Kto czytał jakąkolwiek powieść P. Bessona wie zapewne, o co chodzi. Jest on mistrzem rozdrabniania godzin na minuty, minut na sekundy, a sekund na drobne momenty, które zaważają na życiu głównych bohaterów. Louise i Stephen rozmawiają ze sobą, a między ich dialogiem pojawiają się całe akapity, całe strony ulotnych chwil, które pojawiają się właśnie w tym momencie i na pewno się nie powtórzą. Więc autor zatrzymuje kadr i opisuje wszystko to, to dzieje się wokół, co rodzi się w myślach dwojga dawnych znajomych i obserwatora ich rozmowy - Bena. Ta postać odgrywa istotną rolę w całej tej niesamowitej historii. Patrzy i widzi, nawet to, czego oni nie są w stanie dostrzec. Słyszy to, czego ci dwoje nie chcą usłyszeć. Wszystko skrupulatnie układa w myślach i trzyma kciuki z całej siły, by spotkania miało szczęśliwy finał. 

Nie zawsze jednak historia kończy się tak, jakbyśmy tego chcieli. Zresztą P. Besson nie kończy tej historii. Pozwala nam ułożyć odpowiednie dla nas zakończenie, takie, jakiego się spodziewamy. Nie narzuca nam własnego zdania. Rozkłada tylko na części pierwsze myśli i uczucia towarzyszące trójce ludzi w kawiarni gdzieś nad oceanem. Nie ocenia ani nie sugeruje. Daje nam prawo wyboru i pozwala stanąć po jednej ze stron. Myślę nawet, że zachęca nas do odnalezienia i odwiedzenia własnego miejsca, w którym coś się zaczęło, lecz nie do końca wiemy jak się skończy. 

Im więcej czasu mija od chwili skończenia tej lektury, tym mniej pamiętam historię, a jednocześnie tym wyraźniej czuję emocje jej towarzyszące. To jest największa siła prozy P. Bessona. Za to go cenię i zaliczam do grona moich ulubionych pisarzy. Mam nadzieję, że nie jestem w tych odczuciach osamotniona. 

23 marca 2011

Przypomnienie o wymianie

Witajcie!
Przypominam o wymianie dla uczestników wyzwania. Zgłaszać się można do 27 marca.
Tutaj znajduje się więcej informacji na ten temat. 
Chciałabym również zwrócić uwagę tym, którzy zgłosili się pod pierwszym postem o wymianie, a nie wysłali mi adresów na emaila. Jeśli nadal jesteście zainteresowane wymianą, proszę wysłać dane do wysyłki na mój adres: kawiarenka-literacka@wp.pl

Wczoraj był pierwszy dzień wiosny, ale dopiero dzisiaj można poczuć ją w powietrzu - przynajmniej u mnie. Macie jakieś wiosenne postanowienia?

wiosenna piosenka Jacques Brel - Au Printemps

16 marca 2011

"Kochałem ją" - Anna Gavalda.

Jestem fanką Gavaldy. Jak dotąd przeczytałam wszystkie jej książki (niektóre kilka razy) i wiem, że będę czytać każdą kolejną, którą ta autorka napisze i wyda. Uwielbiam jej styl, tak różny od innych, pełen głębokich przemyśleń, niedopowiedzeń, ukrytych znaczeń, który doskonale oddaje głębię ludzkiej natury, genialnie prześwietla człowieka. Gavalda jak nikt inny potrafi pokazać złożoność naszej momentami zgubnej a momentami doskonałej w każdym calu ludzkiej natury, w piękny sposób opisuje sprzeczność uczuć pochodzących z serca z tymi pochodzącymi z głowy. Zagubienie, poddanie się człowieka w walce o swoje życie przeciwstawia umiejętności podnoszenia się i parcia do przodu, gdy tylko w końcu odkrywamy jaki jest nasz cel i sens życia...


Ponieważ podjęłam się francuskiego wyzwania, którego tematem książkowym na pierwsze trzy miesiące jest miłość z chęcią i wielką przyjemnością powróciłam do książki Anny Gavaldy "Kochałem ją". Książki niełatwej i nie dającej odpowiedzi, ale za to zmuszającej do myślenia.





Chloe właśnie dowiedziała się, że jej mąż Adrien zostawia ją i ich dwie córeczki i wyjeżdża na drugi koniec świata, do innej kobiety. Nieprzygotowana na cios Chloe nie może sobie poradzić z zaistniałą sytuacją, gubi się, nie umie zrozumieć co się stało, dlaczego ich małżeństwo skończyło się w taki sposób i dlaczego Adrien stwierdził, że ona nie jest warta jego miłości.


Chloe razem z dziewczynkami: Marion i Lucie zostaje zabrana przez swojego teścia Pierre'a do jego domu na wsi. KobietaAutorka ukazując tak dwie różne postacie i postawy wobec trudnej sytuacji chce
 nie przepada za swoim teściem, uważa go za starego drania, który nie okazując nigdy uczuć ani swojej żonie ani swoim dzieciom zniszczył ich życie, pozbawił ich miłości i wsparcia. Tym większe jest jej zdziwienie gdy teść, w momencie gdy są już bezpieczni w jego domu, otwiera się przed nią i mówi jak nigdy dotąd... Zrozpaczonej, nie potrafiącej zobaczyć jasnych stron zaistniałej sytuacji Chloe, Pierre opowiada nie tylko historię swojego niełatwego życia, ale również historię jedynej, prawdziwej miłości, która go w życiu spotkała i o którą z tchórzostwa nie zawalczył... Pierre, który prawdziwych, głębokich uczuć doznał tylko raz w życiu, w stosunku do swojej kochanki Matyldy próbuje uświadomić Chloe, że to co się stało w jej życiu nie jest czymś najgorszym. Ile bowiem trudniej i jak nieszczęśliwie można żyć w związku bez miłości, bez żaru, zaufania, pożądania i wiary w siebie nawzajem. Pierre, który z tchórzostwa został przy zdradzanej wcześniej żonie, na przykładzie swojego życia chce pokazać Chloe, jak czasami nie podjęcie ryzyka może w równym stopniu zniszczyć życie co jego podjęcie. Jak to, że mąż zostaje z żoną i dziećmi nie zawsze jest dobrym wyborem. Jak sam mówi, momentami ogromne, krótkie cierpienie jest lepsze od małego cierpienia przez całe życie...


"Kochałem ją" to 160 stron dialogu pomiędzy dwójką różnych ludzi. Pomiędzy kobietą a mężczyzną, pomiędzy matką a ojcem, pomiędzy starością a młodością, pomiędzy zdradzaną a zdradzającym, pomiędzy opuszczoną a tym, który został. Ich rozmowa to dwa spojrzenia na jeden problem, dwa skrajne a jednak podobne doświadczenia. Anna Gavalda w tej krótkiej książce stawia pytanie o to jakie odczucia towarzyszą temu który porzuca i temu, który jest porzucany. Pomimo, że w wielu aspektach te dwa doświadczenia bardzo się różnią, mają jedną wspólną, którą jest psychiczne wyczerpanie i ból.


Pomimo, że temat książki nie jest łatwy ani przyjemny czyta się ją doskonale! Ładunek emocjonalny w niej zawarty nie pozwala się oderwać. Zaczynamy rozumieć obie strony, obie racje i obydwu w równym stopniu kibicujemy, rozmyślając przy tym nad tym jaki byłby nasz wybór, co my byśmy zrobili będąc w podobnej sytuacji...
Myślę, że warto spędzić kilka godzin z tą książką, naprawdę warto:)


Recenzja z mojego bloga z dnia 16.03.2011.

15 marca 2011

Miłość w dawnym Paryżu - "Dama kameliowa" A. Dumasa

      
W ramach nadrabiania zaległości z klasyki światowej sięgnęłam ostatnio po powieść „Dama kameliowa” Aleksandra Dumasa syna. Powieść powstała w połowie XIX wieku a jej fabuła oparta jest na autentycznej historii paryskiej kurtyzany Marii Duplessis i jej romansu z autorem książki. Utwór ten był wielokrotnie przenoszony na scenę i filmowany a Giuseppe Verdi stworzył na jego kanwie jedno z najpiękniejszych dzieł operowych a mianowicie „Traviatę”.  
Tytułową bohaterką jest Małgorzata Gautier  luksusowa paryska kurtyzana od ulubionych kwiatów zwana damą kameliową. Akcja powieści rozpoczyna się kilka dni po śmierci Małgorzaty, kiedy zostaje ogłoszona licytacja należących do niej przedmiotów. Narrator tej historii trafia na ową licytację i tam pod wpływem chwili nabywa egzemplarz „Manon Lescaut” należący do zmarłej. Kilka dni później w jego mieszkaniu zjawia się młody człowiek nazwiskiem Armand Duval prosząc o możliwość odkupienia wylicytowanej książki. W miarę rozwoju znajomości Armand opowiada nowemu przyjacielowi o swojej znajomości z Małgorzatą oraz historię łączącego ich uczucia. Uczucia, które od samego początku nie miało szansy powodzenia.
Muszę przyznać, że dawno już żadna książka nie wyprowadziła mnie tak z równowagi jak owa „Dama kameliowa” – i nie chodzi tu bynajmniej o formę ale o treść utworu. Nie będę streszczać fabuły, bo nie o to chodzi w recenzji, ale dla wyjaśnienia moich uczuć po zakończeniu lektury muszę przywołać kilka faktów. Otóż jestem w stanie zrozumieć, że przybyły z prowincji młody, niedoświadczony chłopak zadurzył się bez pamięci w pięknej, intrygującej dziewczynie i nie przeszkadzało mu na początku czym się jego bogdanka, mówiąc oględnie, zawodowo zajmuje. Że chcąc choćby kilka chwil spędzić ze swoim bóstwem ustawia się w kolejce do łask Małgorzaty, która traktuje go jako miłą rozrywkę i odskocznię od codziennych problemów. Jednak nie potrafię zrozumieć a co za tym idzie usprawiedliwić zgody Armanda na to że jego wspólne chwile z Małgorzatą w czasie pobytu na wsi finansowane są przez jej protektora – sytuacja tyleż haniebna co upokarzająca. Również Małgorzata pomimo początkowego zamysłu utrzymywania się własnymi siłami, po pierwszych gestach czyli sprzedaniu powozu i części klejnotów bardzo szybko daje się przekonać Armandowi i rezygnuje z tych działań aby nie obniżać swojej stopy życiowej. Daje sobie wmówić, że wygodne mieszkanie, powóz i modne stroje są ważniejsze od uczciwości i poświęcenia niewiele znaczących drobiazgów w imię miłości. Może przemawia przeze mnie jakiś zagrzebany w podświadomości feminizm ale z przykrością stwierdzam, że moim zdaniem pomiędzy Małgorzatą a Armandem można się doszukać różnych uczuć, ale prawdziwej miłości jest tam niewiele… Armand traktuje swoją kochankę jak piękną lalkę a nie człowieka i równego sobie partnera a Małgorzata pozwala na to. I powiem szczerze, że jak dla mnie był to fakt o wiele bardziej obraźliwy niż afronty czynione jej przez zazdrosną i zawistną Olimpię.
Przyznaję – powieść powstała ponad 150 lat temu, zmieniły się czasy, zmieniła się sytuacja kobiet a ja mierzę opisane wydarzenia współczesną miarką - jednak niezależnie od czasów i okoliczności miłość powinna się opierać na szacunku dla drugiej osoby, nawet jeśli tą drugą osobą jest luksusowa kurtyzana.


13 marca 2011

Wymiana - aktualizacja

Drodzy Uczestnicy wyzwania!
Jestem ciekawa, jak czujecie się w kawiarence po kilku minionych tygodniach? Mam nadzieję, że kawa smakuje, łagodna muzyka gładzi zmysły, a atmosfera nie pozwala Wam opuścić lokalu choćby na chwilę.
Chciałabym również powitać nowych uczestników, którzy w ostatnim tygodniu do nas dołączyli - liczę na to, że się szybko nie poddacie.

Co do wymiany! Na pewno wiele osób zastanawia się, co dalej z tym tematem. Cóż, ja też się nad tym zastanawiam. Jedna osoba zaproponowała, żebym trochę poczekała, bo za dużo się tutaj naraz dzieje i nie każdy nad tym nadąża. Poczekałam, uspokoiłam siebie i bloga, i cóż, mam nowe wieści!
Żeby nowicjuszom objaśnić nieco sprawę, pozwolę sobie najpierw skopiować fragmenty mojego ostatniego postu o wymianie.

Myślę, że wymiana to dobry pomysł, bo nie wszystkie książki, które chciałybyśmy przeczytać są w naszym zasięgu. Dodatkowo są one chyba miłym urozmaiceniem, bo przecież zawsze sprawia radość paczka z książką (!)  i drobnym upominkiem w pochmurny dzień.
(...) Jakie książki wybieramy? Oczywiście należy dobrać taką książkę, która będzie pasowała do naszego tematu - czyli francuski autor i Miłość.



Postanowiłam nieco zmienić zasady, bo okazało się, że są pewne problemy organizacyjne. Postaram się tym razem przedstawić wszystko jasno, żeby nie było żadnych niedomówień.


1) W wymianie mogą brać udział tylko uczestnicy wyzwania
2) Uczestnicy sami wybierają książkę (mogą się też skonsultować z wylosowaną osobą), jaką będą wymieniać, pod warunkiem, że pasuje ona do tematyki aktualnego wyzwania
3) Osoby chętne do wzięcia udziału w akcji, proszone są o pozostawienie komentarza pod tym postem oraz o wysłanie na mój e-mail ( kawiarenka-literacka@wp.pl ) danych do wysyłki książki oraz linku do konta na jakimkolwiek portalu czytelniczym (adres pocztowy potrzebny tylko na cele tego wyzwania; zostanie on przekazany losowo wybranej osobie spośród uczestników wymiany).
4) Zgłoszenia przyjmuję do 27 marca


Mam nadzieję, że tym razem nie będzie żadnych zastrzeżeń i akcja się uda (w końcu). 
Zależy mi na powodzeniu tej wymiany, bo oprócz przyjemności z otrzymania książki, pomoże ona zacieśnić więzi między uczestnikami (;)) oraz trochę rozrusza naszą Kawiarenkę. 


Czekam na zgłoszenia, maile, wszelkie sugestie, propozycje, rady i pytania! 
Pozdrawiam serdecznie.


P.S. Zmieniłam repertuar strony. Po lewej piosenka z najbardziej lubianego przez kobiety filmu. Jak wam się podoba ? :)

Koronczarka - Pascal Lainé

Myślę, że do klimatu Kawiarenki będzie też pasował mój post dotyczący książki Pascala Lainé Koronczarka. Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Nagrody literackie.

Tytuł oryginału: La Dentelliere
Tłumaczenie: Ewa Stocka-Kalinowska
Wydawnictwo: 'Od nowa' Spółka Wyd., 1994
Seria: Ze światowej witryny księgarskiej
Liczba stron: 100
ISBN: 83-901268-6-9

Jak w Wikipedii wpiszemy hasło koronczarka, to ukażą się trzy odnośniki: do książki, filmu i obrazu. Zainteresowanie tym zajęciem w tylu wymiarach sztuki świadczy o tym, że jest w nim coś niezwykłego. A co - to świetnie tłumaczy książka Pascala Lainé'a, nagrodzona w 1974 roku francuską nagrodą Goncourt.

Jeśli którejś z czytelniczek zdarzyło się kiedykolwiek wyprodukować własnymi rękami koronkowy obrusik czy coś w tym rodzaju (przepraszam, że tak feministycznie to zabrzmiało, ale panów nie podejrzewam o wykonanie szydełkowych serwetek), to wie, ile cierpliwości potrzeba, żeby ze zwykłej nitki powstało coś konkretnego; jak często prosta nić może się poplątać; ile pokory wymaga sytuacja, w której trzeba sporo spruć i zacząć od początku, by powstało coś, co będzie mieć wartość. No i co? Znamy te odczucia? Tak, tak - samo życie. Nawet ci, którzy nigdy nie szydełkowali znają to uczucie. Tak jest właśnie w tej książce - jest zmaganie z rzeczywistością, jest ćwiczenie cierpliwości, jest spokój, ale paradoksalnie niepokojący i - jak się okazuje - całkiem słusznie. Bohaterka jest tylko na pozór pozbawiona, czy może raczej nieświadoma, swoich uczuć. Jej pozorna nijakość, wycofanie, uległość aż dziwią. Jednak jej świat wewnętrzny kipi od tłumionych emocji. A okazuje się to dopiero wtedy, gdy jest za późno, aby zapobiec nieszczęściu.

To, że film Koronczarka (1977) ma związek z powieścią, jest oczywiste. W pisaniu scenariusza miał swój udział sam autor powieści. Natomiast aby dopatrzeć się związku z obrazem Vermeera, trzeba się chwilę w niego w ciszy powpatrywać.


Cisza, spokój, brak reakcji na to, co się dzieje wokół, skupienie...
Jej gesty, jej zajęcia, nawet te najbłahsze, zamieniały każdą chwilę w wieczność. [str. 8]
To jest to, co widać. Nie widzimy, co jest w duszy tej kobiety, nie wiemy, co ona czuje. Z kolei to, co jest widoczne na obrazie, najpierw było tylko szkicem. Podobnie w powieści Lainé'a - najpierw jest zarys postaci - trochę niewyraźny, niejasny, nie od razu jednoznacznie pokazujący, co z tego będzie, czyli tak jak z obrazem - najpierw szkic, potem kolor i kontrast. Tu też stopniowo dowiadujemy się coraz więcej o Pomme, sięgając aż do najgłebszych zakamarków jej psychiki.
Sposób przedstawienia wydarzeń jest nietuzinkowy - nie wiadomo, czy to, co zostało opisane, rzeczywiście się wydarzyło, czy jest to opis tego, co mogłoby się wydarzyć. Używając dzisiejszego języka powiedziałabym, że jest to książka interaktywna, bo każdy czytelnik sam może ułożyć sobie ciąg wydarzeń z życia bohaterki.

Bohaterów powieści jest niewielu:
Pomme, młoda, uboga dziewczyna wychowana przez samotną matkę
Aimery - student archiwistyki, egoista o szlacheckim pochodzeniu
Marylene - przyjaciółka Pomme

Reprezentują oni osoby, które spotyka się w życiu; osoby, których istnienie w naszym życiu  zostawia w nas ślad - matka, mężczyzna, przyjaciółka... I za ich przyczyną poznajemy smak życia: zranień, jakich możemy doznać; miłość, do jakiej jesteśmy zdolni; zaufanie, które możemy utracić.

Miejsce akcji - wioska w północnej części Francji oraz Paryż

************
Inne książki Pascala Lainé:

Majowe mgły
Słodkie kuzynki
Pomówmy raczej o kobietach 

Koronczarka na tyle mi sie podobała, że będę chciała sprawdzić, czy inne książki Lainé'a są podobnie niebanalne.

Moja ocena: 5/6

************

Polecam też wspaniałe ZDJĘCIE związane z tematem. Jest cudne.

************
...Pomme i jej matka należą do tych istot, którym nic się nie zdarza, chyba że coś lub ktoś, co jest raczej nieprawdopodobne, przerwie ich skryte milczenie.
Wydarzenia, które ich dotyczą, nie są w stanie ich zranić - i w tym tkwi rodzaj ich siły - one prześlizgują się po nich. Podobne są do krzewów, które znajdują potrzebną do życia ziemię w szczelinie muru, w szparze między brukiem;i to właśnie z tych swoich roślinnych właściwości czerpią tę swoją paradoksalną siłę i energię.
Los tego rodzaju istot toczy się w zależności od nawrotów przedłużającej się nieuwagi. Z tego składa się ich życie. Nie próbują nawet uchylać się od ciosów. Można by pomyśleć, że ich nie czują, co z pewnością nie jest prawdą. Ale cierpią cierpieniem, które nie rozpoznaje samego siebie i które nigdy na sobie nie poprzestaje. [str. 13-14]

Żona piekarza - Marcel Pagnol

O "Żonie piekarza" już w Kawiarence pisano, ale chciałabym i ja dodać swoją recenzję, którą opublikowałam na swoim blogu całkiem niedawno. Wspomniałam tam też o filmie i musicalu, więc są tam dodatkowe informacje. Dokładnie wygląda to tak:



Tytuł oryginału: La Femme du boulanger
Wydawca: Wydawnictwo Esprit
Data wydania: marzec 2010
ISBN: 978-83-61989-06-6
Ilośc stron: 240

**********
Miejsce akcji: miasteczko w Prowansji
Czas akcji: lata trzydzieste XX wieku
Główni bohaterowie: piekarz Aimable, żona piekarza Aurelia, pasterz Dominik, markiz, ksiądz, nauczyciel

********* Link
Rzec by można - samo życie.
Codzienność. A w codzienności radości i troski. Nasz chleb powszedni. Każdy zna jego zapach i smak. Bez niego nie ma życia. Bez trudności też nie ma życia. W najmniej oczekiwanym momencie dzieje się coś, czego zupełnie się nie spodziewamy. Trudno nam w to uwierzyć i zaakceptować sytuację. Czasem naiwnie wierzymy, że to się dzieje, to złudzenie lub pomyłka. Jeszcze trudniej znaleźć rozwiązanie. Pytamy dlaczego i jak to możliwe.

************

Zauroczyła mnie opowieść o francuskim miasteczku, gdzie największy wpływ na życie mieszkańców mają "pan, wójt i pleban" czyli tutaj markiz, piekarz i proboszcz. Bez markiza życie byłoby mało pikantne, bez proboszcza - puste, a bez piekarza? Ogólny dramat i katastrofa. Kiedy po zniknięciu swej muzy Aurelii piekarz Aimable obwieszcza, że nie będzie już piekł chleba, mieszkańcy miasteczka organizują misję poszukiwawczą, która ma na celu odnalezienie i sprowadzenie niewiernej żony.
fresk z domu Wettiuszów
w Pompejach - Piekarz z żoną
Link

*********
Mimo pozornej naiwności, książka niesie niezwykle mądre przesłanie: nie żyjemy tylko dla siebie, ale jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Nasze błędy i złe decyzje nie do końca są naszą prywatną sprawą, bo mają wpływ na ludzi z naszego otoczenia. Niejeden pewnie krzyknie, że to banały. Ale czy rzeczywiście tak nie jest?
************

Książka pochodzi z 1937 roku, ale problemy, których dotyczy nie straciły swej aktualności. W 1938 powstał też film "Żona piekarza", a w 1989 można było po raz pierwszy obejrzeć musical o prowansalskim miasteczku w Phoenix Theater. Marcel Pagnol, który był nie tylko pisarzem, ale również dramaturgiem i reżyserem filmowym, uważany jest za autora filmu, do którego wykorzystał pomysł na książkę Jeana Giono La Femme du Boulanger. Z kolei za autorów musicalu uważa się Stephena Schwartza (muzyka i słowa piosenek) [m.in. Pocahontas i Dzwonnik z Notre Dame] i Josepha Steina (libretto) [Skrzypek na dachuGrek Zorba].

**********

I jeszcze niespodzianka: Meadowlark - Sarah Brightman


*********
Polecam tę zabawną książkę - poprawia humor, rozgrzewa serce i tchnie ciepłem i optymizmem. Doskonała na zimowe popołudnie.

Moja ocena: 5+/6
Książka udostępniona przez Wydawnictwo Esprit.

11 marca 2011

Powitanie

 Witam Wszystkich Zebranych w Kawiarence :-)

Tak tu przyjemnie, że mimo kilku podjętych wcześniej wyzwań postanowiłam się do Was przysiąść i dzięki uprzejmości Femme jestem tu i trochę sobie rozmyślam...

Będę szczera - wiecie, że nigdy nie byłam w Paryżu? Ciekawe, czy jestem jedyna...  Ale to chyba nie wstyd. Gdyby było bliżej, to już bym tam pędziła :-)

Literatura francuska jest dla mnie mocno zagadkowa, co nie znaczy, że wszystko, co francuskie, jest mi obce, że nic z literatury francuskiej nie czytałam i nie znam żadnego autora. Nie jest tak źle :-) Jednak gdyby mnie ktoś poprosił o scharakteryzowanie wybranych dzieł literatury francuskiej, to wiele nie miałabym do powiedzenia. Na pytanie o ulubionych autorów odpowiedziałabym co prawda bez zająknienia, ale tylko jednym nazwiskiem - Schmitt. No, może bym dorzuciła jeszcze Exupéry'ego. Pomyślałam, że literatura francuska jest warta tego, żeby mieć o niej szersze pojęcie niż miałam do tej pory. Jestem więc.

5 marca 2011

Ach..."Pocieszenie" Anny Gavaldy...

Jak to dobrze, że istnieją takie książki w których za każdym razem zanużamy się z taką samą lub jeszcze większą przyjemnością, niż za pierwszym razem... "Pocieszenie" Anny Gavaldy do takich książek należy. Już gdy sięgnęłam po tą książkę po raz pierwszy (rok temu) wylądowała ona na podium na równi z innymi moimi ulubionymi powieściami. Teraz na rzecz wyzwania francuskiego przeczytałam ją po raz drugi i po raz drugi zakochałam się w tej powieści! Nie mam innej możliwości, bo Anna Gavalda, która należy do grupy moich ulubionych autorek, pisze przepięknie, mądrze i porywająco...



Charles Balanda jest mężczyzną dobiegającym pięćdziesiątki. Ma wieloletnią partnerkę z którą wychowuje jej córkę Matyldę, ma satysfakcjonującą na pierwszy rzut oka pracę jako architekt, dużo podróżuje, żyje z dnia na dzień. Pomimo, że nie czuje się szczęśliwy, nie znajduje w sobie siły by zawalczyć o coś więcej. Godzi się z istniejącą sytuacją dając tym samym za wygraną...

Nadchodzi dzień urodzin jego partnerki Laurence. Wieczór tego dnia spędzają w domu rodziców Charlesa razem z jego rodzeństwem i ich rodzinami. To wtedy Charles dostaje list. List w którym zapisanych jest tylko kilka słów. Słów, które w jednym momencie załamują, wstrząsają, wzruszają, złoszczą, powodują zagubienie i chęć wyjaśnienia tego co się stało. Powodowany listem Charles wyrusza w podróż w przeszłość i wgłąb siebie. Powoli odkrywa nie tylko to co dokładnie kryło się za słowami listu napisanego i wysłanego przez dawnego przyjaciela, ale również zaczyna rozumieć czym jest prawdziwe życiem. Prawdziwe, czyli nie jego...

Żeby móc całkowicie rozliczyć się z przeszłością Charles wyrusza z wizytą do swojego byłego, najlepszego przyjaciela z dzieciństwa Alexisa Le Men. Składając mu wizytę chce dostać swoje rozgrzeszenie, chce sam sobie wybaczyć konfrontując się z drugą osobą, która nie spełniła się w roli mu przez życie nadanej...

Pomimo, że wizyta nie odbywa się po jego myśli, pomimo, że nie dające spokoju wyrzuty sumienia i natrętne myśli nie odchodzą, Charles coś dzięki niej zyskuje... Poznaje Kate! Kate, która budzi go do życia, która pokazując mu swoją siłę w przeciwstawianiu się losowi powoduje w nim zmieszanie i wstyd spowodowany swoim poddaństwem i brakiem siły do walki o ŻYCIE, o jego sens, o to by miało znaczenie, by było ważne. Ta młodsza o kilkanaście lat od niego kobieta przeżyła w swoim życiu więcej niż Charles kiedykolwiek byłby w stanie, a jednak nie poddaje się. Pomimo, że nierzako cierpi, płacze, trudzi się i walczy z wiatrakami, Kate posiada w sobie niesamowitą siłę, miłość, wiarę i nadzieję w to, że będzie dobrze... Charles zakochuje się nie tylko w Kate i jej uroczym, sypiącym się domu, ale również w jej 'nie jej' dzieciach, tak poturbowanych, nieoszczędzanych przez los, w jej zwierzętach i jej uśmiechu... I wszystko musi być dobrze!

"Pocieszenie" to opowieść o trzech miłościach. O tej przeszłej, która wraca do teraźniejszości, o tej teraźniejszej, która przechodzi do przeszłości i o tej przyszłej, która staje się teraźniejszą przy pomocy tej przeszłej... "Pocieszenie" to opowieść o tym jak musimy walczyć o ŻYCIE, o nic innego tylko o życie, które przecież jest celem i sensem samo w sobie... "Pocieszenie" to opowieść o tym jak dojrzałość nie zna wieku i czasem przychodzi do nas gdy mamy kilka lat, a czasem odkrywamy czym ona rzeczywiście jest dopiero na półmetku naszego życia... "Pocieszenie" to opowieść o tym jak piękno życia czai się naczęściej w zakamarkach, skrytkach i kątach naszej świadomości... "Pocieszenie" to opowieść o tym, że MIŁOŚĆ może wszystko, wszystko wybaczy, przetrzyma, poświęci... "Pocieszenie" to w końcu opowieść o mężczyźnie, który kochał naprawdę dwa razy w życiu dwie kobiety z których jedna została postawiona na jego drodze za sprawą drugiej, tej która go uratowała przed bezsensem...

Kocham tą książkę! Naprawdę! Pomimo, że ta powieść jest tak bardzo złożona, tak doskonała i tak porywająca, że można o niej rozmawiać wciąż i wciąż, nie chcę wam zdradzać jej głównego wątku tak do końca. Nie dowiecie się ode mnie co było w liście, ani kim była miłość z przeszłości. Musicie się tego dowiedzieć sami z tej książki! Bo warto! Proszę zaglądnijcie do niej a nie pożałujecie...:)

Recenzja z mojego bloga z dnia 05.03.2011.

4 marca 2011

Pamiętam wszystko - Isabelle Desesquelles









 Leżąc w szpitalnym pokoju Laure wie, że zostało jej już niewiele czasu. W te ostatnie dni powracają do niej wspomnienia z dzieciństwa, są bardzo intensywne, wyraźne, pozwalają choćby na chwilę zapomnieć o rzeczywistości, o chorobie. Bo przecież pamięta wszystko tak dokładnie…


  Powraca myślami do dzieciństwa i do największej miłości jej życia – Lucasa. Wychowywali się razem, spędzali ze sobą każde wakacje, połączyło ich wiele wydarzeń i przygód – jak to z dziećmi bywa… Laure od zawsze wiedziała, że kocha Lucasa – najpierw było to zabawne, dziecinne zauroczenie, raczej przywiązanie, potem, w miarę dorastania, przerodziło się w coś poważnego, już nie była to tylko dziecinna fascynacja. Poprzez pewną skrzętnie ukrywaną przez jej matkę tajemnicę, w dniu szesnastych urodzin Laure wszystko nagle się kończy… Lucas znika z jej życia.


 Następne lata są dla Laure nieustannym poszukiwaniem. Poprzez podróże próbuje odczarować czekanie, usiłuje uciec od rzeczywistości i jednocześnie pragnie ponownego spotkania z ukochanym.. Najbardziej kocha przebywać nad morzem, uczy się nurkować po to, aby odizolować się od świata, żyć, ale nie naprawdę. Wymyśla mnóstwo sposobów na ucieczkę od rzeczywistości. Zamiast ubrania nosi na sobie
różowy kawałek bawełny. Kiedyś miał kolor czerwonej porzeczki, ale z czasem stał się różowy, jak bibuła, pochłaniająca moje sny”[cyt. str. 108] …

 Po pewnym czasie podczas swojego nieustannego podróżowania natrafi na pewien ślad, i mimo, że symboliczny i ulotny, pozwoli jej on mieć nadzieję, że drogi jej i Lucasa jeszcze się skrzyżują, że może kiedyś…

  Isabelle Desesquelles nie potrzebuje wielkich słów, aby pisać o uczuciach, ale jej słowa płyną z głębi serca, są przez to tak piękne i wzruszające. Książkę czyta się naprawdę z przyjemnością, nie ma tutaj nic zbędnego, jest sama esencja i sedno.


 O miłości można pisać na wiele sposobów, a Isabelle znalazła swój, unikalny i piękny styl, wcale nie naiwny i czułostkowy, który sprawia, że książkę można polecić każdemu, kto chce dotknąć tematów tak trudno wyrażalnych słowami, jak uczucie, przywiązanie, tęsknota.


2 marca 2011

Francoise Sagan "Pewien uśmiech"


Może wyjątkowo, zacznę od kilku słów o pisarce. Francoise Sagan należy do grona największych postaci literatury francuskiej. Stworzyła ponad 40 powieści i sztuk teatralnych. Do tego miała niezwykle ciekawe życie. Uwielbiała szybkie samochody, nie stroniła od narkotyków i alkoholu. Zdarzyło się nawet, że została skazana na rok więzienia w zawieszeniu za posiadanie. Pod koniec życia została oskarżona o oszustwa podatkowe. Wszystkiemu winien był hazard, który namiętnie uprawiała. Nie pochwalam takiego stylu życia, ale autorka zainteresowała mnie swoją osobą

Po tę książkę pewnie nigdy bym nie sięgnęła, bo wybitnie odstrasza mnie okładka rodem z Harlequina, ale dzięki wyzwaniu francuskiemu wpadł mi w oko tytuł, później niewysoka cena (ostatecznie i tak dostałam ją w prezencie:)) i tak jakoś trafiła w moje ręce...

Jako, że czasami mam głupi zwyczaj zaczynania książki od ostatniej strony już na wstępie wpadł mi w oko cytat:

"Ale o co właściwie chodzi? Kobieta kochała mężczyznę. Banalna historia, nie ma z czego robić tragedii"

Tylko czy miłość może być banalna? nie wydaje mi się...

Dominika to młodziutka studentka, która spotyka się z Bertrandem i przede wszystkim strasznie się nudzi ... Tak, jej życie jest nudne, a ona sama zniechęcona. Wszystko zmienia się kiedy poznaje wuja Bertranda - Łukasza i jego żonę Franciszkę. Od pierwszej chwili coś ciągnie ją do starszego mężczyzny. Oboje prowadzą ze sobą grę, która ma być zarazem wielką przygodą bez zobowiązań. Życie dziewczyny nabiera bardzo szybko barw... Jednak przychodzi moment, kiedy zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć. To co od początku miało być zabawą zmienia się w prawdziwe uczucie, niemożliwe do spełnienia.

Autorka przedstawia historię klasycznego trójkąta... a nawet czworokąta, jednak sposób w jaki to robi jest niebanalny. Coś co z pozoru jest zwykłym romansidłem, potrafiła odrzeć z tej zwykłości właśnie.
Wprawdzie nie do końca mnie ta historia ruszyła, nie wywołała we mnie jakichś głębokich emocji, to jednak muszę sama przed sobą przyznać, że coś w sobie miała.

Warto sobie sięgnąć po tę niewielką książeczkę i zapoznać z twórczością Francoise Sagan.
Polecam