1 maja 2011

Eric - Emmanuel Schmitt - Tektonika uczuć


Do lektur  Erica- Emmanuela Schmitta podchodzę ostrożnie, z dystansem. Wciąż pozostaję pod urokiem „Oskara i Pani Róży” nie zapominam jednak o słabszych utworach.
Tektonika uczuć poniekąd mnie zaskoczyła. Spodziewając się prozy otrzymałam utwór dramatyczny, liczyłam na miłość dostałam bliżej niezidentyfikowane uczucie.

Dziwna była ta miłość Diane i Richarda. Kochają się tak, że tchu brak. Diane chcąc usłyszeć od Richarda deklarację dozgonnej miłości postanawia go podejść i oświadcza, że jest nim znudzona. O dziwo, ku jej zdziwieniu kochanek przytakuje i przyznaje, że on sam nie jest pewny swych uczuć. Chwilę później zgodnie stwierdzają, że są sobą zmęczeni, choć w skrytości ducha nadal nie mogą bez siebie żyć. Rozstają się, mimo, że żadne z nich tego nie chce. Wielka miłość miała przerodzić się w dozgonną przyjaźń a przeistoczyła w nienawiść.

Rozbita Diane knuje intrygę angażując Rodicę i Elinę, do niedawna prostytutki, które w zamian za dach nad głową i okazaną pomoc pragną się zrewanżować. Diane przedstawia im swoją wersję zdarzeń, ze śmiertelnie chorym Richardem w roli głównej i z nią jako troskliwą i oddaną, pragnącą dla swego przyjaciela odrobiny szczęścia w tych ostatnich chwilach życia.
Elina pełna współczucia godzi się grać rolę zauroczonej  i zakochanej w Richardzie. Trzymająca rękę na pulsie i pociągająca za sznurki Diane jeszcze nie wie, że sprawy wymkną się spod kontroli i przybiorą zupełnie inny obrót.

Zadziwiające, jak ta niewielka objętościowo książeczka nasączona jest tyloma emocjami. Tu miłość miesza się z nienawiścią, żal z rozpaczą, zazdrość z tęsknotą.
Z ogromną przyjemnością obejrzałabym ową sztukę na deskach teatru.

„Tektonikę uczuć” czytało mi się dobrze, jednak bez większych rewelacji. Nie przeniosłam jej treści na życie osobiste, nie doszukałam drugiego dna i ukrytego przesłania. I trochę nie rozumiem tych podchodów, drobnych kłamstw i gry w imię…? No właśnie w imię czego? Bo przecież nie miłości…Chociaż? …

In the name of love
What more in the name of love

1 komentarz:

  1. Też pisałam u siebie o tektonice uczuć. I tak sobie mysle, że ja tez chętnie bym zobaczyła sztukę na podstawie akurat tej ksiazki Schmitta. Tektonika obok "Oskara i..." i "Pana Ibrahima i..." podoba mi sie jak narazie najbardziej.
    Pozdrawiam cieplo :)

    OdpowiedzUsuń