23 stycznia 2012

Hrabia Monte Christo Aleksander Dumas (ojciec)

Przyznam się, że sięgałam po tę powieść, aby skonfrontować swoje wrażenia sprzed lat… wielu, kiedy to z wypiekami na twarzy, jako dziewczę lat szesnastu czytałam zniszczony egzemplarz książki. Egzemplarz był tak zniszczony, że część stron uległa zagubieniu. Zawsze obiecywałam sobie, że wrócę do tej książki, aby poznać „zagubione wątki”. Były to jednak czasy, kiedy trudno było dostać wymarzoną lekturę. Lata mijały, a ja zapominałam o tej powieści, która wówczas tak rozpalała moją wyobraźnię.
Wtedy widziałam w niej fantastyczną powieść obyczajowo-przygodową; powieść o ludzkim cierpieniu, żądzy i zemście. No i oczywiście pobudzała imaginację tajemnicza wyspa Monte Christo skrywająca w swych czeluściach skarby zgładzonego przez papieża Borgię bogatego włoskiego rodu. Dzisiaj wysłuchawszy niemal 50 godzin lektury (sama się dziwię, jak to możliwe, że dokonałam tego w ciągu nieledwie tygodnia) postrzegam ją, jako powieść historyczną, niezłe studium psychologiczne postaci oraz opowieść o nadziei.
Akcja powieści toczy się głównie w Paryżu, Marsylii i Rzymie. Rozpoczyna się ona w 1815 r., w chwili przygotowywania powrotu Napoleona z Elby. Poznajemy dzieje zadenuncjowanego w przeddzień ślubu przez trójkę „przyjaciół” Edmunda Dantesa młodego, uczciwego i nieco naiwnego młodzieńca, który oskarżony o udział w spisku mającym na celu obalenie prawowitej władzy trafia do więzienia -twierdzy If skąd jest tylko jedna droga ucieczki – śmierć i pogrzeb w morskiej otchłani. Towarzyszymy bohaterom na przestrzeni ponad dwudziestu lat. Na tle historycznych wydarzeń; rządów Ludwika XVIII, stu dni cesarza, wojen napoleońskich, powrotu rojalistów, walki o niepodległość w Grecji poznajemy życie codzienne arystokracji francuskiej i włoskiej, jej obyczaje, zainteresowania, opisy przyjęć, wizyt w teatrze i operze, system więziennictwa i sądownictwa, karnawał w Rzymie a także życie korsarzy i bandytów.
Poza tłem historycznym jest też malownicze tło rzymskich; uliczek od Piazza Popolo, poprzez ruiny Koloseum do katakumb, paryskich; Ogrodów Tulieries, Pól Elizejskich i Opery. Jest też tajemnica, bezludna wyspa Monte Christo.
Książka jest także niezłym studium postaci. Przewija się ich przez karty powieści całe mnóstwo. Są one bardzo wyraziste, włącznie z postaciami drugoplanowymi. Dumas ciekawie przedstawił wszystkie, a ja zapamiętam poza głównymi bohaterami, także postacie dotrzymujących słowa bandytów, którzy wydają się ludźmi bardziej honorowymi niż niejeden z arystokratów.
„Hrabia Monte Christo” jest też ostrą krytyką arystokracji (i tej z urodzenia i tej z pieniądza), jej głównym zajęciem jest próżniacze, jałowe życie. Zapadła mi w pamięć scena w operze, do której przychodzi się nie po to, aby obejrzeć, czy wysłuchać przedstawienia, ale aby samemu odegrać w niej główną rolę; pokazać się i zostać zauważonym. Czy też scena podpisania intercyzy, czyli majątkowej umowy przedmałżeńskiej. Dumas przedstawia niegodną pozazdroszczenia sytuację kobiety na początku XIX wieku. Była ona przedmiotem targu na matrymonialnym rynku, narzędziem wykorzystywanym dla zachowania lub poprawy pozycji finansowej, społecznej czy prestiżowej rodziców i opiekunów. Jedynie bogate wdowy i artystki były paniami swej woli.
W książce jest wiele wątków, ale żaden moim zdaniem nie jest zbędny. Jednym z bardziej ciekawych był dla mnie wątek pseudohistoryczny; zamordowania niewyobrażalnie bogatego kardynała przez papieża Aleksandra VI. Słuchałam powieści niemal tak samo zachłannie, jak czytałam ją przed laty.
I wreszcie najważniejsze przesłanie. Monte Christo jest powieścią o nadziei. Nadziei, której nie można utracić w żadnej, nawet wydającej się beznadziejną sytuacji życiowej. Ani będąc skazanym na śmierć w lochach więzienia, ani będąc na progu bankructwa i utraty honoru, ani wtedy, kiedy los się odwróci i wydaje się, że nie ma już dla nas ratunku, kiedy życie wydaje się puste, kiedy najlepszym wyjściem jawi się ucieczka od życia i jego problemów. Nigdy nie należy tracić nadziei.
Nie napisałam nic o zemście. I nie napiszę wiele. Może jedynie to, iż zemsta jakkolwiek bywa słodką, bywa też niszczącą. A wchodzenie w rolę Stwórcy i przypisywanie sobie roli miecza bożej sprawiedliwości (i anioła zemsty) nie rekompensuje poczucia straty, nie przynosi ukojenia, spokoju czy zadowolenia. Choć daje niewielką, acz krótkotrwałą satysfakcję. Do takich też wniosków dochodzi bohater. Ale na szczęście jest przecież nadzieja i można zacząć od nowa.
Czy powieść jest dzisiaj anachroniczna, nieaktualna, nierealna? Moim zdaniem nie. Czy tak wiele zmieniło się od tamtych czasów, czy tak bardzo zmienili się ludzie. Rozejrzyjmy się po naszym otoczeniu, po naszych znajomych, a jeśli mamy to szczęście, że nie ma w ich gronie żądnych kariery, bogactwa, prestiżu, lekkiego życia włączmy telewizor, przeczytajmy gazetę, zajrzyjmy do Internetu.
Dodatkową zaletą książki jest to, że czyta się ją (w moim wypadku słucha) wyjątkowo lekko. Treść mimo wielości wątków i postaci jest nieskomplikowana. Akcja wciąga i kiedy wątek ustępuje miejsca kolejnemu, tylko przez chwilę żałujemy, że na moment pożegnaliśmy jednego bohatera, bo już nas przyzywa drugi.
Jednym słowem gorąco polecam.
Moja ocena 5,5/6

4 komentarze:

  1. Czytam właśnie "Cmentarz w Pradze" Umberto Eco; Dumas pojawia się także w tej powieści, a jego bohaterowie też są niejednokrotnie przywoływani.
    Zatęskniłam za klimatem Hrabiego Monte Christo i mam ochotę sięgnąć po tę książkę ponownie.
    A po przeczytaniu tego co napisałaś moja chęć powrotu do "Hrabiego..." jeszcze wzrosła;-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, Florentyna, iż czytasz Cmentarz w Pradze, bo właśnie twój komentarz u schizmy przypomniał mi o tej lekturze i dlatego zamieściłam tutaj recenzję.

      Usuń
  2. Mam w planach, książka już czeka na półce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach te półki pełne książek, fajnie, że tyle ich przed nami, ale szkoda, ,że wciąż brak czasu

      Usuń