15 lutego 2012

Wszystko dla pań Emil Zola

Koniec XIX wieku. Paryż jest w trakcie wielkich przemian. Baron Haussmann- prefekt Paryża wyburza średniowieczną zabudowę i dokonuje przebudowy paru dzielnic miasta. Wąskie uliczki ustępują miejsca szerokim alejom, powstają nowe parki, place, bulwary, trwa budowa Opery Garnier. Powstają pierwsze wielkie magazyny handlowe takie, jak „Le Bon Marche” i „Le Louvre”. Magazyny zajmują olbrzymią powierzchnię, mieszczą się na kilku piętrach obszernych kamienic, posiadają bogato udekorowane witryny i ogromne ilości towarów. Różnorodność i bogactwo asortymentu kusi klientki zaskoczone nowatorstwem, oszołomione reklamą, zbałamucone wyprzedażami i obniżkami cen oraz systemem zwrotów. To jedno oblicze Paryża.
Jest i drugie. Obok przestrzennej zabudowy, obok wielkich bulwarów spacerowych, obok nowoczesnych magazynów handlowych istnieją wąskie, ciemne uliczki, gdzie w wilgotnych, zapleśniałych, nadgryzionych zębem czasu małych klitkach walczą o przetrwanie drobni kupcy. Istnieje spora liczba małych przedsiębiorców, którzy nie chcąc poddać się nurtowi przemian podejmują nierówną walką z „nowym”. Ulegają złudnemu przeświadczeniu, iż wystarczy zachować godność, aby zwyciężyć panoszącego się kolosa.

W takim momencie do Paryża przyjeżdża z prowincji osierocona Denise Baudu mająca pod opieką dwójkę młodszych braci. Denise miała nadzieję znaleźć zatrudnienie panny sklepowej u prowadzącego mały sklepik z materiałami wuja, jednak w wyniku trudności, z jakimi boryka się kupiec dziewczyna zatrudnia się w nowo tworzonym magazynie „Wszystko dla pań”. Piękny dom towarowy, który oglądany zza szyb sklepowych wydawał się dziewczynie wymarzonym miejscem zatrudnienia okazuje się ciężką szkołą życia. Zatrudnieni w sklepie pracownicy nie mając żadnych gwarancji zatrudnienia i musząc liczyć się z ewentualnością utraty pracy z dnia na dzień stale ze sobą rywalizują. Wprowadzony przez właściciela system prowizji od sprzedaży powoduje jeszcze większe konflikty, podkradanie sobie klientek, donosy na kolegów.

„Wszyscy zresztą w dziale jedwabi, od praktykanta, który marzył, aby zostać subiektem, aż do kierownika działu, którego ambicją było zostać udziałowcem magazynu, myśleli tylko o tym, aby wysadzić z miejsca kolegę zajmującego wyższe stanowisko, aby posunąć się o szczebel na drabinie hierarchii kupieckiej i zniszczyć zawadzającego współpracownika, jeśli zajdzie potrzeba”.
Denise zostaje przyjęta przez współpracowników z nieufnością. Skłócone panny sklepowe robię sobie z niej pośmiewisko i ofiarę. W wyniku pomówienia, intryg i plotek traci pracę i dach nad głową. Jednak dzięki samozaparciu, uczciwości, wierności swoim przekonaniom i pracowitości unika losu wielu swoich koleżanek, a w efekcie zyskuje szacunek i poważanie.
Właścicielem magazynu „Wszystko dla pań” jest Oktaw Mouret, przedsiębiorczy, odważny w realizacji nowatorskich, a nawet ryzykownych rozwiązań młody człowiek, który majątek zdobył dzięki ożenkowi z bogatą wdową. Po śmierci żony majątek zainwestował w stworzenie magazynu handlowego, który w niedługim czasie stał się jednym z największych paryskich domów towarowych. Oktawiusz otacza się kobietami, dzięki jednej z nich zdobył majątek, dzięki innej kredyt w banku. Kokietuje je, ale traktuje je jak przeciwnika, którego musi pokonać.
„Rzekomą galanterią w stosunku do kobiet maskował Mouret wrodzoną brutalność: wznosił dla kobiety świątynię, otaczał ją dymem kadzideł, które snuli wierni mu subiekci, stwarzał cały, zupełnie nowy rytuał kultu. Myśl jego pracowała nad wynalezieniem nowych pokus, ale gdy udało mu się opróżnić kieszenie kobiety i zrujnować jej nerwy, pełen był wówczas tajonej pogardy, jaką odczuwa mężczyzna do ukochanej kobiety, która nieopatrznie uległa jego gorącym zaklęciom”…
Historia znajomości Oktawiusza z Denise stanowi jedynie tło do przedstawienia walki starego z nowym, tradycji z nowoczesnością, indywidualizmu z masowością. Drobni kupcy chcąc walczyć z powstającymi domami towarowymi są niczym mrówka, która chce powstrzymać lokomotywę dziejów. Miotają się, podejmują działania z góry skazane na przegraną. Postęp wymaga ofiar. A jednak budzą oni sympatię, są godni szacunku za wierność tradycji i przekonaniom. Ta ich walka, to buntowanie wydaje się śmieszne i tragiczne zarazem.
Jedynie Denise rozumie potrzebę zmian, a jednocześnie szanuje godność przegranych.
"Wszystko dla kobiet" to także znakomite studium kobiety-klientki, które można potraktować jako studium społeczeństwa konsumpcyjnego.
Oszałamiająca ilość towarów wszelkiego rodzaju, różnych kształtów, barw, odcieni, fasonów, faktur wyzwala w kobietach żądzę posiadania, posiadania za wszelką cenę (od zrujnowania domowego budżetu po kradzież towarów) i posiadania dla samego faktu posiadania.
„Kobiety … gotowały się do obrabowania magazynów, pałały żądzą zbytku opisując wymarzone, ale zazdrośnie w szczegółach tajone toalety, pławiły się w szczęściu mówienia o fatałaszkach. Stroje, w których tonęły po uszy, były im w równej mierze niezbędne do życia jak ogrzane powietrze salonów, gdzie spędzały całe dni”.

Zola w sposób bardzo piękny kreuje zwłaszcza postacie drugiego planu; płonącej żądzą zakupów pani Marty, pełnego godności i współczucia zarazem parasolnika Bourrasa, czy zazdrosnej, podstępnej, zawiedzionej kochanki hrabiny Desforges.
Pewną wadą utworu jest jego zakończenie. Zola, który niemal przez cały utwór przedstawia bardzo realistycznie warunki życia pracowników wielkich domów towarowych na zakończenie nawiązuje do utopijnych wizji przedsiębiorstwa opartego na zasadzie falansteru, w którym pracownicy posiadają udział w zyskach, a wypracowane kwoty idą na podniesienie warunków pracy.
Jednak jest to wada, którą jestem w stanie wybaczyć pisarzowi ze względu na pozostałe zalety dzieła.
Przede wszystkim autor umożliwił mi odbycie podróży do XIX wiecznego Paryża. Czytało mi się bardzo dobrze. Od pierwszej strony zostałam wciągnięta w klimat powieści. Czułam pewne pokrewieństwo lektury z dziełami Wiktora Hugo, które uwielbiam. Może to dlatego, że Zola także był zafascynowany twórczością Hugo.
Książkę czyta się lekko. Bogactwo opisów wystaw sklepowych z różnorodnością asortymentu nie pozostawia obojętnym. Zwłaszcza panie będą pod wrażeniem. Okazuje się bowiem, iż można o samych tylko koronkach, jedwabiach, aksamitach, welurach, batystach, płócienku, wełenkach pisać na wiele sposobów, w sposób, który nie dość, że nie nuży, to jeszcze fascynuje. Nieraz czytelniczka da się uwieść tym cudownym opisom i zapragnie nabyć rękawiczki, chusteczki, wachlarz….
„Wszystko dla pań” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Emila Zoli. Książkę, a właściwie książki Zoli polecono mi w ramach konkursu literackiego z Paryżem w tle. Spotkanie pierwsze, ale na pewno nie ostatnie.

Moja ocena (pomimo tego trochę baśniowo-utopijnego zakończenia) – 6/6

Zdjęcia 1. Avenue de la Opera Camille Pissarro (akcja powieści rozgrywa się niedaleko ulicy Opery, łączącej Luwr z Operą Garnier), 2. Emil Zola, 3. Plakat Bon Marche - jednego z pierwszych domów towarowych
Zaliczyłam lekturę do obu działów tematycznych, jest i miłość Denise i Oktawa, jest i historia, cho może nie ta wielka w postaci wojen, przewrotów, rewolucji, ale powolnych, acz nieuchronnych przemian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz