26 lutego 2012

Człowiek śmiechu Wiktora Hugo, czyli pierwowzór Yokera?


Po pochłonięciu Katedry Najświętszej Marii Panny oraz Nędzników zapragnęłam przeczytać coś jeszcze z prozy Hugo.

„Człowiek śmiechu” to przedostatnia powieść napisana przez Wiktora Hugo. Choć, zastanawiam się, czy powieść jest w tym wypadku najwłaściwszym określeniem. Czytając książkę miałam wrażenie, jakbym czytała poemat, pomimo, iż tekst nie został napisany mową wiązaną.

Głównym wątkiem powieści są losy trupy kuglarsko-aktorskiej w siedemnastowiecznej Anglii.

Tytułowy bohater, Gwynplaine - człowiek śmiechu to zdeformowany i oszpecony przez handlarzy dziećmi linoskoczek. Okaleczenie twarzy spowodowało, iż wykrzywiona w wiecznym uśmiechu, sprawia ona wrażenie groteskowe i przerażające. Mamy więc ponownie (podobnie jak w Katedrze NMP) do czynienia z człowiekiem – maszkarą, człowiekiem odrzuconym przez wszystkich. Gwynplaine ma jednak więcej szczęścia, niż miał Quasimodo. Uratowana przez niego niewidoma dziewczynka obdarza go bezgranicznym uczuciem uwielbienia. Ursus, wykształcony filozof, opiekun obojga staje się także prawdziwym ojcem dla przygarniętych przez siebie sierot. Jest też Wilk - Homo, który okazuje uczucia bardziej ludzie niż niejeden z ludzi.
Gromadka żyje sobie szczęśliwie wystawiając mające pobudzać do przemyśleń, a pobudzające raczej do śmiechu scenki-przedstawienia. Dzieje się to do czasu, kiedy ich życie splata się z pragnieniem zaspokojenia zachcianki przewrotnej, próżnej i perwersyjnej księżniczki oraz odnalezieniem wyrzuconej na brzeg morski butelki zawierającej sekret pochodzenia Gwynplaine. Od tej chwili status człowieka śmiechu ulega radykalnej zmianie, a on sam zostaje wystawiony na ciężką próbę charakteru.
„Człowiek śmiechu” to powieść wielowątkowa, pełna dygresji, powieść ironiczna. Autor wyraża w niej po raz kolejny swoje poglądy na temat natury ludzkiej; ułomnej i kalekiej, pazernej i próżnej, żądnej czynić zło w zamian za otrzymane dobro. Hugo przedstawia również poglądy na temat stosunków społecznych panujących zarówno w Anglii, jak i we Francji. Wystąpienie Gwynplaine w Izbie Lordów ma być ostrzeżeniem dla arystokracji przed koniecznymi zmianami istniejącego status quo. Narrator przedstawia obraz zepsutej arystokracji, zabawiającej się podpalaniem domów, gwałceniem kobiet, niszczeniem mienia, przedstawia też niesprawiedliwość systemu władzy oraz mechanizmy rządzące światem. Mechanizmy niezmienne i dziś.
Ponownie odnajduję tu przesłanie, zawarte na kartach wcześniejszych powieści, „najpiękniejsze jest niedostrzegalne dla tych, którzy nie potrafią patrzeć”. Oślepła Dea widzi więcej niż ludzie widzący.
Jedyna trudność w lekturze to spora ilość opisów ciągnących się przez kilka lub kilkanaście stron. Opisy te wprowadzają w klimat powieści i czynią bardziej zrozumiałą historię opisaną na jej kartach. Mogą one jednak mniej zaprawionego w lekturze czytelnika zniechęcać do dalszej lektury. A byłoby szkoda, bo jest ona ciekawa i pouczająca.
Hugo pisze pięknym językiem, przedstawiona historia jest wzruszająca, a poruszone tematy uniwersalne.
Lektura mnie pochłonęła, choć było parę momentów wymagających większego skupienia i nieco męczących (ach te opisy).
Nie wiem, czy ma jakikolwiek związek powieść Hugo z Batmanem, ale ilekroć czytałam opis tytułowego bohatera jawił mi się przed oczami groteskowy uśmiech Jacka Nicolsona, jako Yokera. Jednak Yoker w Batmanie to postać będąca uosobieniem zła. Człowiek śmiechu zaś to uosobienie tego, co biedne, naiwne, ale prostoduszne, dobre i piękne.
Moja ocena - 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz