5 lutego 2013

Miłość i czarny humor. "Portret Suzanne" R. Topora

 
 
Z okładki: W "Portrecie Suzanne" nie ma już Topora szydercy, obrazoburcy, wariata, któremu wolno pluć na wszystko. Tu z każdej strony bije krzyk "Nikt mnie nie kocha". Krzyk tak głośny, że zagłusza wszystko inne. Tu jest smutno. Strasznie smutno.
Kto choć raz zetknął się z twórczością Rolanda Topora, czy to jako grafika, czy jako pisarza, ten zapewne wie, czego może się spodziewać po jego książce. Nie ukrywam, że Topor to mój ukochany pisarz i eseista. Zbieram także jego grafiki i szkice. On ma to coś, jest jedyny i niepowtarzalny. I teraz czytam na okładce, że podmienili mi mojego Topora! Że to już nie ten sam autor, nie ta sama ironia. Że mamy tu tylko... smutek? No nie! 
Właśnie - nie, nie, nie! Nie dajcie się zwieść opisowi z okładki. Jaki tam smutek, jaka tam nostalgia?! No, może trochę na początku. Ale potem sama rozkosz z czytania, fantastyczny czarny klimat, szyderczy humor, wariacki pomysł. Mój stary dobry Topor powrócił w prawie najlepszym wydaniu.

Ciąg dalszy na MOIM BLOGU. Zapraszam!

1 komentarz: