2 kwietnia 2012

Germinal Emil Zola, czyli naturalizm w czystej postaci

Po przeczytaniu Wszystko dla pań nabrałam wielkiej ochoty na czytanie Zoli. Niestety w mojej bibliotece nie mogłam dostać takich książek jak: Brzuch Paryża, Nana, czy Kartka miłości. Chcąc nie chcąc wzięłam Germinal. Domyślając się treści z opisu fabuły szczerze przyznam, iż nie sądziłam, że lektura wywrze na mnie większe wrażenie. Górnicze osiedle gdzieś na francuskiej prowincji, bieda, nędza, walka o przetrwanie z dnia na dzień. Nie jest to temat, który zapowiadałby miłą, relaksującą lekturę. Tymczasem Germinal Zoli okazał się książką, której lektury nie zapomnę. Czytając ją odczuwałam podobne emocje, jak podczas czytania Nędzników Hugo, a to w moich ustach największy dla autora komplement, gdyż Hugo jest jednym z moich ulubionych autorów. Jest koniec XIX wieku. Do małego górniczego miasteczka Montsou przybywa bezrobotny maszynista Stefan. Stefan jest młody, silny i zapalczywy. Kiedy dostaje pracę w kopalni, w pierwszej chwili ma wrażenie, iż złapał pana Boga za nogi. Radość jest jednak krótkotrwała. W miarę poznawania warunków pracy i płacy Stefan przeżywa coraz większe rozczarowanie nie tylko pracą, ale także sobą i swoimi towarzyszami niedoli. Nieludzkie warunki pracy pod ziemią przy wynagrodzeniu, które nie pozwala na zapewnienie wyżywienia rodzinie, mimo, iż pracują nawet starcy i dzieci, powodują, że życie mieszkańców osady staje się wegetacją; ciężka ponad siły praca, spotkania w knajpie przy kieliszku i seks. Tam, gdzie jest bieda, tam rodzi się dużo dzieci, a wiek rozpoczęcia inicjacji seksualnej jest coraz niższy. Poznajemy życie codzienne górników i ich zwyczaje. Wielopokoleniowe rodziny żyją często w jednej izbie, a każdy członek rodziny ma swoje zadania do spełnienia. Życie tutaj jest bezwzględne w swym okrucieństwie. Nikt nie rozczula się nad chorobą, czy kalectwem, nie pracujesz, to nie jesz. Kiedy dziecko umiera trudno powiedzieć, czy matka rozpacza, czy raczej cieszy się, iż odpada jej jedna gęba do nakarmienia. Najważniejszy w rodzinie jest ten, który zarabia najwięcej, to jemu przypada w udziale kawałek mięsa w zupie i większa porcja chleba do pracy. Zupa z brukwi, wczorajszy ziemniak i kromka chleba to codzienne pożywienie górników i ich rodzin. Kimś ważnym w rodzinie jest dziadek, ale tylko tak długo, jak istnieje nadzieja, że otrzyma „emeryturę”. Kobiety są własnością mężczyzn, bo one nie zarabiają lub zarabiają dużo mniej. Sprzedawanie się kobiet nie jest tutaj niczym nagannym i często dzieje się za przyzwoleniem mężów, ojców lub matek.
Z drugiej strony Zola ukazuje życie pracodawców. Jest to życie w dostatku i luksusach; dwory, obfitujące we wszelkiego rodzaju bogactwa i przyjęcia, na których stoły uginają się od jadła (bażanty, trufle, kuropatwy). Choć środowisko pracodawców, akcjonariuszy i kierowników kopalń jest bardziej zróżnicowane niż społeczność górników. Deneulin, właściciel kopalni, jest człowiekiem kompetentnym i pracowitym, cieszy się pewnego rodzaju szacunkiem robotników. Dyrektor Hennebeau to bezwzględny karierowicz, traktujący robotników jako ludzi gorszych od siebie, niemal barbarzyńców. Rodzina Gregoire to zamknięci we własnym świecie ludzie żyjący z tego, co odziedziczyli, żal im nędzy robotników, uważają jednak, iż sami są sobie winni. Powieść Zoli pozbawiona jest upiększeń, jest naturalistyczna, momentami szokująca. Opis pastwienia się nad zwłokami sklepikarza napawa obrzydzeniem. Bohaterowie budzą współczucie, ale też grozę i przerażenie. Można współczuć górnikom, a jednocześnie ich postawy, ich filozofia życiowa, ich okrucieństwo sprawiają, że stają się oni dla nas odpychający. Ale z drugiej strony, czy tak podłe warunki egzystencji nie stanowią usprawiedliwienia dla okrucieństwa. Książka moim zdaniem w sposób mistrzowski ukazuje, do czego może doprowadzić człowieka skrajna nędza, głód i brak świadomości (wykształcenia). Mimo naturalistycznej brzydoty ludzkich zachowań i posępnego klimatu niesie ona jakieś optymistyczne przesłanie. Jakie? Zachęcam do przeczytania, bo ilu czytelników tyle odpowiedzi. Germinal to powieść wielopłaszczyznowa. Dla mnie to też książka o upadku idei, o samotności przywódców, a także o ludzkich charakterach, które ulegają wypaczeniom nie tylko w obliczu klęski, ale również, a może przede wszystkim w obliczu społecznego awansu (Chaval, Stefan). Przyznam szczerze, iż nie spodziewałam się, iż książka tak mi się spodoba. To kolejny argument na to, iż nie należy oceniać po pozorach. Moja ocena 5,5/6

1 komentarz:

  1. świetna recenzja książki. przeczytałam ja baaaaaaaaaaaardzo dawno temu i wiem, że mi sie równiez spodobała, ogladałam nawet potem film Germinal z Gerardem Depardieu, ale książka zdecydowanie jest lepsza. tak mi przypadła do gustu, że sięgnęłam równiez po "Nanę"... nawet nie wiedziałam, ze to taka "krzyżówkowa" lektura ;) ksiązki te czytałam wieki temu i bardzo miło mi się je przypomina podczas lektury Twoich recenzji, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń